Decyzję o wysłaniu nowej załogi na Międzynarodową Stację Kosmiczną, poprzedziły bardzo poważne spory w NASA – donosi dzisiejszy dziennik "The Washington Post". Wg części pracowników amerykańskiej agencji sytuacja na ISS staje się niebezpieczna.
2 osoby z kierownictwa lotu odpowiedzialne za zapewnienie załodze bezpieczeństwa odmówiły podpisu pod decyzją o wysłaniu kolejnej zmiany - pisze dziś „The Washington Post". Ich zdaniem warunki panujące na stacji, która po katastrofie Kolumbii zaopatrywana jest tylko przez rosyjskie statki kosmiczne, gwałtownie się pogarszają.
Na ISS (czyli stacji kosmicznej Alfa) systemy podtrzymujące życie są przeciążone, a urządzenia kontrolne popsute. W coraz gorszym stanie jest też aparatura medyczna i niezbędne załodze urządzenia do ćwiczeń fizycznych, niektóre lekarstwa są przeterminowane.
Wśród ekspertów NASA pojawia się coraz więcej opinii, że do czasu wznowienia lotów wahadłowców stacja powinna pozostać niezamieszkała, gdyż tamtejszej aparatury nie da się naprawić ani wymienić na nową.
Szef NASA zapewnił wczoraj, że bezpośredniego zagrożenia wciąż nie ma. Zapowiedział jednak, że jeśli warunki będą się nadal pogarszać, zapadnie decyzja o powrocie.
Sami astronauci zawsze powtarzali, że mimo ryzyka wolą, by na stacji cały czas znajdowała się jakaś załoga. Ta najnowsza jest wyjątkowo doświadczona - i to nie tylko jeśli chodzi o liczbę godzin spędzonych w kosmosie. Zarówno Amerykanin Michael Foale jak i Rosjanin Aleksander Kaleri służyli już wcześniej na rosyjskiej stacji Mir. Foale przeżył wówczas kosmiczną kolizję statku ze stacją, zaś Kaleri - pożar na Mirze.
16:40