W Teksasie i Luizjanie trwają poszukiwania szczątków wahadłowca Columbia i jego załogi. NASA w wyjątkowo otwarty sposób informuje o pierwszych hipotezach śledztwa: nie wyklucza żadnej możliwości. Według pierwszych doniesień najbardziej prawdopodobna wydaje się wersja, że do krytycznej awarii doszło już podczas startu.

NASA wciąż podkreśla, że nie należy wyciągać zbyt pochopnych wniosków. Kawałek izolacji zbiornika paliwa, który w 80. sekundzie lotu uderzył w skrzydło, nie powinien był spowodować żadnego zagrożenia. Ale im dłużej słychać o podejrzanym wzroście temperatury w lewym skrzydle, tym trudniej odrzucić myśl, iż los astronautów został przesądzony w tamtej chwili.

Notatka NASA, do której dotarła telewizja NBC, wspomina, że uszkodzenie instalacji termicznej mogło mieć rozmiary nawet 15 na 75 cm. Co więcej, mogło do niego dojść w miejscu uważanym za piętę achillesową promu – drzwi do komory podwozia. Właśnie tam kilka minut przed katastrofą pojawiły się nieprawidłowości odczytu temperatury.

NASA przyznała, że szczątki poszukiwane są znacznie dalej na zachód, niż się spodziewano, a to oznacza, że kłopoty zaczęły się wcześniej niż początkowo sądzono.

Szef NASA spotkał się wczoraj z prezydentem George’em Bushem. Administracja podkreśla, że po zakończeniu śledztwa program lotów wahadłowców będzie kontynuowany.

Foto: NASA

08:45