Pił, jechał, ale... nie był pijany. Zapadł wyrok w prawie byłego prezydenta Łodzi oskarżonego o jazdę na „podwójnym gazie”. Marek Czekalski musi zapłacić tysiąc złotych grzywny. Sąd nie znalazł bowiem dowodów, że eksprezydent popełnił przestępstwo, zaś całą sprawę potraktował jedynie jako wykroczenie drogowe.

Kluczowy dla sprawy okazał się brak miarodajnych badań alkomatem. Wprawdzie Czekalski 3 razy dmuchał, ale za każdym razem wynik był inny. Badania znacznie różniły się od siebie, tak jak zeznania policjantów, którzy zatrzymali Czekalskiego, i lekarza, który przyjął go w izbie wytrzeźwień.

Policjanci twierdzili, że eksprezydent udawał, iż dmuchał w alkomat, bo po pierwsze: czuli od niego alkohol, a po drugie: widzieli jego chwiejny krok. Lekarz nie mógł jednak jednoznacznie stwierdzić, że Czekalski był pijany, nie mógł go ani zbadać go, ani pobrać krwi.

Jednak Czekalski sam przyznał, że wypił wieczorem ćwiartkę wódki, po czym położył się spać. Jednak w nocy musiał wstać, by wyruszyć na poszukiwanie córki. Wolałbym, aby to zdarzenie nie miało miejsca. Sam sobie wyrządziłem największą szkodę - mówił w sądzie były prezydent.

Wobec braku dowodów na jazdę Czekalskiego po pijanemu, a nie po alkoholu – bo to przyznał nawet były polityk - prokurator zrezygnował ze złożenia wniosku o karę dla Czekalskiego jak za przestępstwo. Dodajmy, iż eksprezydentowi na rok zakazano prowadzenia samochodu, ale w praktyce tę karę już odpokutował. Właśnie minął rok, odkąd polityk Unii Wolności stracił prawo jazdy.

Foto: Archiwum RMF

06:20