Ustawa o kontroli organizacji pożytku publicznego jest dziurawa jak szwajcarski ser. Organizacje są kontrolowane tylko wtedy, gdy nie opublikują sprawozdania lub w sytuacji, gdy ktoś zgłosi nieprawidłowości. Nie mają też żadnego terminu, w jakim powinny przekazywać pieniądze z jednego procenta potrzebującym.
To znaczy, że mogą trzymać pieniądze tak długo, jak chcą. Nawet rok, albo 10 lat. I zarabiać na lokatach. Przekazywanie pieniędzy szybko to tylko dobry obyczaj. Jak wyjaśniła mi Marta Żołędowska z ministerstwa pracy, podobnie jest z przekazywaniem pieniędzy na konkretny wskazany przez podatnika cel... na przykład pomoc choremu dziecku. Środki wcale nie muszą trafić do jego rodziców.
Podatnik nawet nie ma możliwości sprawdzenia, jak dana organizacja wykorzystała jego jeden procent. Nawet jeśli Ministerstwo Pracy wykryje nieprawidłowości w działaniu fundacji czy stowarzyszenia, to nie może automatycznie zabrać statusu organizacji pożytku publicznego. Procedura trwa co najmniej kilka miesięcy, a w tym czasie nieuczciwa organizacja może dalej zbierać pieniądze od podatników.
Kontrola ma być skuteczniejsza po wejściu w życie nowych przepisów. Ale i w nowelizacji, która ugrzęzła w Sejmie nie ma ani obowiązku przekazywania pieniędzy na konkretny cel ani terminu, w którym organizacja miałaby przelewać pieniądze. Dlatego jeden procent warto przekazywać fundacjom i stowarzyszeniom, które dobrze znamy i o których wiemy, że są uczciwe.