Zamiast wymarzonego wypoczynku, urlop pod znakiem niewygód i zszarganych nerwów - na takie „atrakcje” rodzime biura podróży narażają swoich klientów, niemal notorycznie. Tylko kilkanaście z blisko 270 firm sprawdzonych tuż przed wakacjami przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta dawało klientom do podpisania umowy zgodne z prawem.
Jeśli klient zgodzi się na kwestionowane przez urząd warunki, może się okazać, że urlop będzie wyglądać zupełnie inaczej niż oferta z kolorowego folderu.
Jeśli zamiast plaży i morza z okien hotelu widać elektrownię albo autostradę, łazienka w pokoju okazuje się ogólnodostępną na korytarzu a w miejsce luksusowego autokaru przewoźnik podstawia rozklekotany wrak to teoretycznie biuro podróży powinno wynagrodzić klientom niewygody.
Tylko teoretycznie: Wyłącznie albo ograniczenie odpowiedzialności organizatora za nienależyte bądź za niewykonanie przedmiotu umowy znaleźliśmy w 85 procentach umów. Proszę sobie wyobrazić jaka to jest skala - mówi prezes Cezary Banasiński z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Biura podróży niechętnie płacą za błędy w sztuce, ale co także budzi zastrzeżenia prezesa Bansińskiego, zmuszają do płacenia wysokich kar za rezygnację w wyjazdu. Klient od razu stawiany jest więc na przegranej pozycji.
Biorąc pod uwagę powszechne narzekania na sytuację w branży turystycznej trzeba przyznać, że hasło „Klient nasz pan” jest przez biura podróży nowatorsko interpretowane.
Na co zwrócić uwagę przy kupowaniu wycieczek i jak uchronić się przed nieprzyjemnymi niespodziankami urlopowymi posłuchaj w relacji reportera RMF Mikołaja Jankowskiego:
17:40