Bez wody, prądu i toalet od 3 tygodni pracują bibliotekarka i ochroniarze w budynku po szkole pod Kielcami. Placówkę zlikwidowano, bo było w niej za mało uczniów. Biblioteka ma jednak nadal działać.
Jak chronić obiekty, jeśli tu nie ma światła. Mam jedynie lampę naftową - skarży się ochroniarz. Nie ma telefonu, nie ma nic, a oni każą czekać - dodaje bibliotekarka.
Wiceprezydent miasta Andrzej Sygut tłumaczy, że trzeba było odciąć media w placówce, mimo że pracują tam ludzie. Poza tym uważa, że prąd odcięto nie ludziom, tylko jednemu człowiekowi, czyli bibliotekarce. A ochroniarze go nie interesują.
Najgorsze jest to, że nikt nie pofatygował się przyjść i porozmawiać z nami – mówią odcięci od cywilizacji pracownicy.