Slobodan Miloszević od tygodnia czeka w więzieniu na decyzję, gdzie, kiedy i za co ostatecznie stanie przed sądem. Tymczasem nie kończą się spory dotyczące jego aresztowania. Ostatnio zabrała głos Jugosłowiańska Lewica - ugrupowanie Miry Marković - żony byłego prezydenta. Rzeczniczka tej partii oskarża policję o przeprowadzenie prowokacji wymierzonej w Miloszevicia.

Prowokacja to według rzeczniczki Jugosławiańskiej Lewicy arsenał broni i materiał wybuchowy znaleziony w posiadłości Miloszevicia. Dragana Kuzmanović twierdzi, że broń podrzucili agenci policji federalnej. Co więcej jeden z nich przyznał się już do mistyfikacji. Kuzmanović nie podaje jednak jego nazwiska a jej rewelacje nie potwierdzają żadne inne źródła w Belgradzie. "Tonący brzytwy się chwyta" - komentują demokraci i przypominają, że stojąca na czele Jugosławiańskiej Lewicy żona Miloszevicia - Mira Markowić jest w coraz trudniejszej sytuacji. W obronie Slobo demonstrowało w ostatni weekend zaledwie trzy tysiące belgradczyków, mieszkańcy Pozarevaca rodzinnej miejscowości Miloszevicia uznali jego rodzinę za osoby niepożądane i zmusili do opuszczenia miasta a do tego radni, również lewicowi - miasteczka Czarne Trawy odebrali żonie byłego dyktatora tytuł honorowej obywatelki.

foto RMF FM

07:15