To widowisko miało przyćmić sylwestrowe fajerwerki na przywitanie
2000 roku. Ale spektakl był mniej efektowny niż przypuszczano.
Spadający deszcz meteorów, tzw. Leonidów mogli na razie obserwować
jedynie mieszkancy Stanów Zjednoczonych. Dziś "taka gwieździsta ulewa"
lunie z naszego nieba, ale wszystko zależy od pogody.
Leonidy pochodzą z gwiazdozbioru, zwanego konstelacją Lwa. Meteory
odrywają się z komety Tempel Tuttle podczas mijania przez nią Słońca.
Zbliżając się do Ziemi spalają się w jej atmosferze, wywołując efekt
spadającej gwiazdy. Zjawisko to występuje raz na 33
lata. Wszystko zaczęło się w nocy z 12 na 13 listopada 1833
roku - ówczesnym świadkom zdarzenia wydawało się, że spadające tysiące gwiazd to nic innego jak prawdziwy koniec świata.
Następny taki podniebny spektakl będzie dopiero w 2065 roku.