Dwa dni temu Ministerstwo Finansów przedstawiło założenia do budżetu 2002. Według nich, deficyt budżetowy ma wynieść nieco ponad 35 miliardów złotych. Konieczne są jednak poważne oszczędności. Jeśli nie zostaną podjęte, wówczas niedobór w budżecie może wynieść prawie 90 miliardów złotych. To astronomiczna suma. Wszyscy się z tym zgadzają i ekonomiści i politycy. Nikt jednak nadal nie ma odwagi, by zdecydować gdzie ciąć.
Wiadomo, że założenia budżetu 2002 będą tematem popołudniowego wspólnego posiedzenia Komitetów Rady Ministrów: Ekonomicznego i Społecznego. Tymczasem niektóre decyzje, które będą miały wpływ na przyszłoroczny budżet już zostały podjęte przez prezydenta. Aleksander Kwaśniewski podpisał dwie ważne ustawy: o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym i zakupie samolotu wielozadaniowego dla polskiej armii. Odpowiedź na pytanie ile to nas będzie kosztowało i jak można tych kosztów uniknąć jest złowrogo prosta: 399 milionów 250 tysięcy złotych. W obliczu dziesiątków miliardów jakich brak w przyszłorocznym budżecie, nie jest to może suma przerażająca. Wrażenie robi dopiero gdy ma się do wyboru: zakup samolotu, bez którego jakoś żyjemy i np. zamrożenie waloryzacji rent i emerytur. Fakt, że każdy z ministrów broni swoich wydatków - w wypadku ministra obrony wzmocniony jest jednak poparciem prezydenta, który twierdzi, że finansowanie zakupu samolotu nie powinno być wstrzymywane. Wiąże się ono bowiem z wykonywaniem i tak już niedotrzymywanych przez Polskę zobowiązań wobec NATO. Prezydent więc ustawę podpisał i inaczej niż w przypadku składki na ubezpieczenie zdrowotne, nie dodał do komunikatu w tej sprawie formuły: "Gdyby wśród koniecznych oszczędności było jej zawieszenie - to oczekuję inicjatywy ustawodawczej ze strony rządu" i tę inicjatywę poprze. Również minister obrony oszczędności na samolocie uznał za autorskie pomysły ministra finansów. Oznaczać to może tylko jedno - jeśli rząd zechce ciąć wydatki państwa, zakupu samolotu nie powinien ruszać. Gdyby jednak zechciał, to po podpisaniu ustawy przez prezydenta może to zrobić jedynie inną ustawą. Te jednak po sprzeciwie ministra prezydent prawdopodobnie zawetuje.
Druga ustawa już podpisana przez prezydenta to ustawa o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym. Przypomnijmy: jednym z pomysłów resortu finansów na oszczędności w przyszłorocznym jest nie podnoszenie składki na ubezpieczenie zdrowotne. Ile rząd mógłby na tym zaoszczędzić? Tu musimy rozpatrzyć dwa warianty: po powrocie do starej składki czyli 7,5 procent, rząd zaoszczędzi około dwóch miliardów złotych. Zamrożenie składki na obecnym poziomie to jedynie miliard oszczędności. Można więc powiedzieć, że są to grosze dla budżetu, a dla nas pacjentów to niezwykle potrzebne pieniądze. Wczoraj jednak prezydent podpisał ustawę. Czy to oznacza, że na składce oszczędzić się nie da? To wyjaśnia komunikat z Kancelarii Prezydenta informujący o podpisaniu tej ustawy. Czwarty akapit mówi o tym, że jeśli rząd przygotuje przepisy zamrażające składkę na obecnym poziomie, to prezydent owe przepisy poprze. Doradca prezydenta Marek Balicki powiedział naszemu reporterowi, że Pałac Prezydencki czeka teraz na konkretne rozwiązania rządu, ale zaraz potem dodał: "Dzisiaj łącznie wszystkie szpitale otrzymują mniej pieniędzy niż potrzebują na pokrycie kosztów związanych z leczeniem tej liczby chorych jaka jest obecnie leczona". A Ministerstwo Zdrowia ma się ustosunkować do tego pomysłu dopiero po południu, kiedy obrady zakończą rządowe komitety.
foto Archiwum RMF
12:30