Ratownikom mimo 3 doby akcji nie udało się wejść rejon kopalni "Brzeszcze" objęty pożarem. Trudno przewidzieć, kiedy temperatura i skład atmosfery w wyrobisku zmienią się na tyle, aby można było zejść po ciało zaginionego 38-letniego górnika.
Dziś ratownicy rozpoczęli kolejny etap akcji: stawiali tamy po bokach zagrożonego rejonu, aby zablokować dostęp powietrza. Chodzi o uszczelnienie rejonu, aby wypełnił się wtłaczanym cały czas azotem. Wszystko po to, aby obniżyć temperaturę i opanować pożar.
Być może w ciągu najbliższej lub następnej doby uda nam się wprowadzić ratowników w rejon wlotu chodnika wentylacyjnego, aby dokonali pomiarów składu atmosfery. Ale od centrum wydarzenia nadal będzie dzielić ich ok. 600 metrów – mówił wicedyrektor kopalni ds. pracowniczych Zdzisław Duraj.
Decyzje o dalszym przebiegu akcji ratowniczej zapadną najwcześniej w poniedziałek. Wygaszanie pożaru może potrwać wiele tygodni.
We wtorek wieczorem w kopalni, 640 metrów pod ziemią, zapalił się metan. Poparzonych zostało 11 górników. Jednego dotychczas nie odnaleziono.
Górnicy poparzeni płonącym metanem leczeni są w szpitalach w Oświęcimiu i Siemianowicach Śląskich. W siemianowickiej oparzeniówce przebywa 6 pacjentów. Stan górników jest stabilny.
Foto: Archiwum RMF
19:35