Przełom w dochodzeniu w sprawie przyczyn poniedziałkowej katastrofy Airbusa A-300 linii American Airlines w Nowym Yorku. Wstępna analiza zapisu rejestratora danych lotu wskazuje, że do tragedii doprowadził cały łańcuch zdarzeń, nie wyklucza się jednak, że pewną role odegrały działania samej załogi.
Nie nazywa się tego jeszcze wprost błędem, jednak jak pisze dzisiejsza amerykańska prasa, prowadzący śledztwo rozważają teraz, na ile reakcja pilotów mogła przyczynić się do katastrofy maszyny. Zapis czarnej skrzynki pokazał, że w chwili kiedy samolot dostał się po raz drugi w obszar turbulencji, załoga wykonała gwałtowne manewry sterami, które mogły przyczynić się do przeciążenia i oderwania statecznika pionowego. Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu podkreśla, że do dokładnego ustalenia tego co się zdarzyło potrzeba jeszcze wielu miesięcy dokładnych analiz. W tej chwili wydaje się jednak, że katastrofa nie była wynikiem jednego błędu, czy awarii, ale całego ciągu mało prawdopodobnych zdarzeń. Oderwanie silników nastąpiło dopiero po tym jak maszyna straciła statecznik. Bardzo uważnie będzie analizowane także zachowanie materiału kompozytowego, z którego wykonano statecznik. Jeśli okaże się, że nie był dostatecznie wytrzymały, zatrzęsie to podstawami przemysłu lotniczego, w którym coraz częściej stosowane są kompozyty.
Foto: Archiwum RMF
09:20