Przed białostockim sądem ponownie rozpoczął się proces 52-letniej Ukrainki, oskarżonej o prowadzenie bez uprawnień praktyki medycznej i wyłudzanie pieniędzy. Kobieta przekonywała pacjentów, że pomoże im pocieranie chorych miejsc kurzymi jajami i szeptane modlitwy

Proces zaczął się od nowa, bowiem w styczniu, tuż przed ogłoszeniem wyroku, ciężko zachorował ławnik z poprzedniego składu sędziowskiego.

Według prokuratury Ukrainka wyłudziła pieniądze od co najmniej kilkunastu osób. Za jeden "zabieg" brała od 50 do nawet 200 zł. Naiwni pacjenci musieli poza tym sami dostarczyć jaja potrzebne do leczenia. Oskarżona kobieta nie tylko odczyniała choroby, ale zabraniała też pacjentom przyjmowania leków i odwiedzania lekarzy.

Wśród oszukanych jest rodzina kobiety chorej na raka, która za leczenie zapłaciła ponad 30 tys. zł. Jednak chora zmarła, a jej bliscy zawiadomili policję.

Oskarżona Ukrainka nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że za "leczenie" nie brała pieniędzy i nigdy nie obiecywała skuteczności terapii. Nie potrafiła jednak wytłumaczyć, skąd wzięły się w jej notatkach nazwiska leczonych osób razem z ich wpłatami.

FOTO: Archiwum RMF

23:05