"Życie" musi przeprosić prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego za artykuł sugerujący jego wakacje z rosyjskim szpiegiem - sąd II instancji utrzymał ten nakaz. Jednak tym razem sędzia uznał, że gazeta nie musi przepraszać za zdjęcia z artykułu i podpis pod nimi.

Wczoraj Sąd Apelacyjny w Warszawie - po rozpatrzeniu apelacji "Życia" - utrzymał zasadniczą część wyroku I instancji w precedensowym procesie wytoczonym "Życiu" przez prezydenta. Wyrok SA nie jest prawomocny. Życie" zapowiedziało kasację do Sądu Najwyższego. Gazeta zapowiada, że jeśli kasacja nie odniesie skutku, gazeta odwoła się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

O co poszło?

W sierpniu 1997 r. "Życie" doniosło, że między 5 a 15 sierpnia 1994 r. Kwaśniewski, ówczesny lider SLD, spędzał wakacje z rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem w ośrodku "Rybitwa" w Cetniewie. Kwaśniewski pozwał gazetę do sądu. 22 maja 2000 r. warszawski Sąd Okręgowy uwzględnił główną część pozwu i nakazał "Życiu" przeprosiny powoda. Sędzia orzekł wtedy, że dziennikarze nie dopełnili zasady odpowiedzialności za słowo. Gazeta nie musiała jednak wpłacać 2,5 mln zł dla powodzian, jak chciał prezydent. Sąd odrzucił to żądanie pozwu uznając, że same przeprosiny są adekwatne do takiego naruszenia dóbr osobistych. Od wyroku odwołało się "Życie". Pełnomocnicy gazety wnieśli, by SA oddalił pozew Kwaśniewskiego lub zwrócił sprawę I instancji. Pełnomocnicy prezydenta żądali utrzymania wyroku. SA uznał, że redaktor naczelny gazety Tomasz Wołek, jej wydawca oraz autorzy artykułu pt. "Wakacje z agentem" z 1997 r., muszą przeprosić prezydenta za "nieprawdziwe informacje".

A zdjęcia nie...

Gazeta nie musi jednak - jak nakazywał sąd I instancji - przepraszać za zestawione ze sobą na pierwszej stronie zdjęcia Ałganowa i Kwaśniewskiego z podpisem "Koledzy z plaży"; w tej części postępowanie zostało umorzone. Powodem tej decyzji SA jest fakt, że Kwaśniewski nie wyszczególnił w swym pozwie żądania przeprosin także za te zdjęcia i podpis pod nimi. W ustnym uzasadnieniu wyroku SA podkreślał, że sąd I instancji prawidłowo ocenił dowody sprawy - dokumenty, zeznania świadków oraz opinię biegłych grafologów. SA przyznał rację SO, że wykluczają one jednoczesną obecność Kwaśniewskiego i Ałganowa w Cetniewie. SA orzekł, że już sama sugestia takich kontaktów jest zagrożeniem dla dobrego imienia powoda. Ustosunkowując się do zarzutów apelacji kwestionujących wiarygodność dokumentów przedstawionych przez powoda (paszportu Kwaśniewskiego ze stemplami granicznymi z początków sierpnia 1994 r. z Polski i Londynu oraz wydruków rachunków jego karty płatnicznej z Dublina z tego czasu), SA podkreślił, że "nie wystarczy samo podważanie wiarygodności dokumentów". Przypomniał, że w procesie cywilnym to pozwany musi złożyć dowody na potwierdzenie tego, co twierdzi. Jako "nierzetelne" SA określił działanie dziennikarzy "Życia", którzy pisali w artykule, że prosili Kwaśniewskiego o wyjaśnienie kontaktów z Ałganowem. Tymczasem sąd ustalił, że w skierowanej do prezydenta przed publikacją artykułu prośbie o wywiad nie sprecyzowano, czego ma on dotyczyć. Pełnomocnicy prezydenta byli zadowoleni z wyroku. Mec. Tadeusz de Virion wyrok uznał za zasadny. Pytany, czy nie było błędem pozwu, że nie domagano się w nim przeprosin także za zdjęcia i podpis, odparł, że nie. "Napisaliśmy prawdę, będziemy dociekać naszych praw przed Sądem Najwyższym - oświadczył Wołek po wyroku, który określił jako "skandaliczny"; nazwał go też "kagańcem dla wolnej prasy". Dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy Andrzej Goszczyński skrytykował wtorkowy wyrok. Jego zdaniem dziennikarze "Życia" dochowali wszelkich starań by napisać prawdę.

Foto RMF FM

01:35