Prościej, szybciej i skuteczniej - tak ma wyglądać już od przyszłego roku pomoc ofiarom wypadków. Sejm przyjął wczoraj ustawę o ratownictwie medycznym, która między innymi wprowadza jeden numer telefonu alarmowego i specjalne oddziały ratownicze w szpitalach w całym kraju. Część zmian już jest wprowadzana, a cały system będzie zapięty na ostatni guzik za 8 lat.

Wypadek – dzwonimy po karetkę, policję i straż pożarną. Do tego służby informują się wzajemnie i w efekcie na miejsce przyjeżdża zbyt wielu ludzi i zbyt późno. W niektórych miejscach kraju na szczęście już jest inaczej, a w całej Polsce zmieni się do dwóch lat. Wszyscy będą dążyć do tego by można było wykręcić tylko jeden numer 112, by powiadomić jednocześnie dyspozytora straży pożarnej i służby medycznej. Będą mieli ustalony schemat zadawania pytań, czyli ustalania priorytetów ile sił i środków trzeba uruchomić w danym momencie. Te siły to między innymi świetnie wyszkoleni ratownicy, którzy karetką lub jeśli to niezbędne śmigłowcem przewiozą poszkodowanego na specjalny oddział ratowniczy. Jeśli do wypadku dojdzie w mieście zajmie im to 8 minut, jeśli poza nim najwyżej kwadrans. A czas jest najważniejszy, bo statystyki przerażają. Twórcy systemu ratowniczego mają o co walczyć. Liczą na to, że uda im się o 30% zmniejszyć ilość zgonów, do których dochodzi w skutek błędów lub opóźnień w akcjach ratowniczych.

06:20