Cztery przeciwlotnicze rakiety "Strzała" razem z wyrzutniami zniknęły z pociągu relacji Skarżysko-Kamienna - Gdańsk. Wyrzutnie nie miały tzw. elementu startującego - dowiedziało się RMF. Policja ustala gdzie i kiedy zatrzymywał się pociąg. Zaginięcie "Strzał" zauważono dopiero na terenie województwa łódzkiego.
Rakiety pochodzą z Mesko. Zniknęły razem z wyrzutniami, ale bez elementu startującego. Bez tego elementu wystrzelenie rakiet jest niemożliwe. Tak przynajmniej twierdzi Mesko. Rakiety załadowano wczoraj wieczorem i zaplombowano w obecności Firmy Ochrony Mienia, z którą Mesko ma umowę. Firma pochodzi ze Skarżycka. Nasz reporter zadzwonił tam, odesłano go jednak do centrali w Łodzi. Tam także nie chciano z nim rozmawiać. Niestety PKP nie jest bez winy. Wiadomość o zerwanych plombach dotarła do łódzkich policjantów z małym "poślizgiem". Kilka tygodni temu ze składu PKP w Świętokrzyskiem zniknęła niebezpieczna trucizna. Ta informacja wędrowała od PKP do policji przez kilka dni.
Rakiety "Strzała" nie należą do najmniejszych. Każda ma około 1,5 metra długości. Wojskowi z łódzkiego WAM-u mówią, że "Strzała" to odpowiednik amerykańskiego Stingera – rakiety odpalanej z ramienia. Do odpalenia niezbędna jest wyrzutnia a te także zniknęły. Podpułkownik Mirosław Wdowczyk tłumaczył, że skradziona rakieta może być wystrzelona na wysokość półtora kilometra i sama naprowadza się na lecący samolot reagując na ciepło.
W tej chwili policjanci ze Skarżyska sprawdzają na terenie zakładów sposób zabezpieczenia załadunku dwóch skrzyń z czterema rakietami. Policja prosi wszystkie osoby które mogłyby pomóc w znalezieniu rakiet o kontakt pod numerem (42) 651-50-07 lub po prostu 997.
15:10