Na granicy polsko-rosyjskiej brakuje strażników granicznych. Luki kadrowe sięgają 35 procent. Ludzi chroniących granice ubywa, bowiem wycofywani są funkcjonariusze służby kandydackiej, którzy odrabiali zasadniczą służbę wojskową.
Problem polega też na tym, że Unia Europejska wymaga od Polski zwiększenia etatów dla strażników - szczególnie na granicy wschodniej. Wysocy funkcjonariusze straży granicznej zapewniają jednak, że mimo tak małej liczby strażników, nasza granica jest dobrze chroniona i nie ma powodów do obaw.
Matematyki jednak nie da się oszukać i gołym okiem widać, że granic chroni za mało ludzi. Ochrona granicy organizowana jest w oparciu - przez komendantów tychże granicznych jednostek organizacyjnych – o tylu funkcjonariuszy, ilu tenże komendant posiada - mówił podpułkownik Ryszard Kuczyński, naczelnik wydziału granicznego warmińsko-mazurskiej straży granicznej.
Komendanci strażnic nie posiadają pełnej obsady. W niektórych strażnicach na 30 etatów obsadzonych jest zaledwie 10. Franciszek Jaroński, rzecznik warmińsko-mazurskiej straży granicznej podaje jeszcze jeden powód takiej sytuacji:
Jesteśmy jednostką budżetową, funkcjonariusze dostają pieniądze z budżetu, a możemy przyjmować nowych funkcjonariuszy tylko wtedy, kiedy pieniądze na ich uposażenie się znajdą.
Na polskich granicach szykują się jednak pozytywne zmiany. Do 2005 roku na wszystkich odcinkach granicznych pojawi się ponad 5 tys. dodatkowych strażników granicznych. Docelowo cała formacja, w całej Polsce ma liczyć 18 tys. funkcjonariuszy zawodowych. Jednak trzeba pamiętać, że ich szkolenie trwać będzie kilka miesięcy i jest bardzo drogie. Posłuchaj relacji reportera RMF Daniela Wołodźki:
18:00