Snajper z Waszyngtonu, który do tej pory zabił 9 osób i ranił 2, od dwóch tygodni skutecznie unika policyjnej obławy. Jego akcje nie mogą nie budzić obaw o powiązania z terroryzmem. Na razie jednak prowadzący śledztwo twierdzą, że nie ma dowodów, aby działania sprawcy - lub też sprawców - były czymś więcej niż tylko indywidualnym pasmem zbrodni.
W sprawie snajpera z Waszyngtonu są argumenty, które każą się poważnie zastanowić nad ewentualnym terrorystycznym wątkiem.
Dzisiejsze wydanie dziennika „The Washington Post” zwraca uwagę na fakt, że policja wciąż nie otrzymała wartościowych sygnałów od osób, które zauważyłyby kogoś podejrzanego w swoim sąsiedztwie. Mimo że – jak się wydaje – snajper doskonale zna okolice, jego osoba nie budzi uwagi w miejscu zamieszkania. Ta umiejętność wtopienia się w otoczenie była jednym z elementów szkolenia przyszłych zamachowców z 11 września.
Bardzo charakterystyczne dla al-Qaedy jest tez niezwykle szczegółowe planowanie akcji. W przypadku snajpera może właśnie to umożliwia mu skuteczna ucieczkę przed siecią błyskawicznie zarzuconą przez policje. Nie można wykluczyć, że przydaje mu się w tym znajomość metod działania służb specjalnych – mógł poznać je w Stanach Zjednoczonych, ale równie dobrze – w obozach szkoleniowych terrorystów.
Dodatkowe podejrzenia budzi tez czas działania snajpera, który zbiega się z fala ataków na Bliskim i Dalekim Wschodzie oraz kolejnymi groźbami liderów al-Qaedy. Nie można do końca wykluczyć, że gigantyczna mobilizacja policji i FBI w sprawie snajpera ma odciągnąć ich uwagę od przygotowań do innego, być może poważniejszego ataku.
OFIARY SNAJPERA
19:40