Tajemniczym snajperem, który w okolicach Waszyngtonu zabił już 9 osób, a co najmniej dwie ranił, może być dezerter z francuskiej armii - pisze niemiecka agencja DPA. Zdaniem byłych towarzyszy broni dezertera, to właśnie on figuruje na portrecie pamięciowym przekazanym francuskiej policji przez Amerykanów.
Żołnierz zniknął we wrześniu tego roku. Znany był ze swych doskonałych umiejętności strzeleckich. Z drugiej jednak strony, snajper zna doskonale okolice amerykańskiej stolicy i potrafi maskować swoją działalność przed sąsiadami. A to może oznaczać, że mieszka od dawna w USA.
Ostatnią ofiarą zabójcy może być 37-letni mężczyzna, który w sobotę w nocy został postrzelony w brzuch. Na razie jednak policja nie ma dowodów, że sprawa ta ma związek z poprzednimi atakami. Konieczna jest ekspertyza balistyczna pocisku, by potwierdzić, czy 37-latek jest kolejną ofiara seryjnego zabójcy. Mężczyznę postrzelono nieopodal przydrożnej restauracji w Ashland w stanie Virginia, 150 km od Waszyngtonu.
9. OFIAR PSYCHOPATY
KIM SĄ SERYJNI ZABÓJCY?
W amerykańskiej historii snajperzy strzelający do przypadkowych ofiar paraliżowali miasta wielokrotnie. W najsłynniejszej tego typu sprawie w 1977 roku chory psychicznie David Berkowitz, podpisujący się w listach do policji jako "Syn Sama" zabił sześciu młodych nowojorczyków, a siedmiu ranił.
Policja złapała go przypadkowo: Berkowitz źle zaparkował samochód i dostał mandat, dzięki czemu został zidentyfikowany przez policjantów.
Foto: Archiwum RMF
17:30