Amerykanie szykują się na największy huragan w historii. Tak piszą tamtejsze gazety, ukazujące się dziś głównie w internecie. Straty wywołane przejściem kataklizmu mogą znacznie przekroczyć 10-15 miliardów dolarów, czyli koszty zeszłorocznego cyklonu Irene.
Huragan będzie miał wyraźne skutki ekonomiczne. Przede wszystkim nowojorska giełda będzie zamknięta. Władze Wall Street wolą nie ryzykować i nie tylko odesłały maklerów do domów - tak jak wszystkie banki - ale też zawiesiły na dziś i prawdopodobnie jutro notowania elektroniczne.
Jest to ewenement, bo do tej pory amerykańska giełda nie zwracała uwagi na zawirowania pogodowe. Ostatnio została zamknięta po zamachach z 11 września 2001 roku, a wcześniej w 1985 roku.
Po drugie, wyraźnie tanieje ropa. Inwestorzy spodziewają się uszkodzenia wielu fabryk, więc także mniejszego zapotrzebowania na paliwo. Polska może na tym zyskać, bo dzięki tańszej ropie i u nas spadną ceny benzyny.
Sporo stracą także amerykańscy ubezpieczyciele. Zarabiają za to wszystkie sklepy na wschodnim wybrzeżu - ludzie masowo kupują tam wodę, baterie, latarki i zapasy jedzenia.