Frank szwajcarski kosztuje o poranku 4 zlote i 3 grosze. To cena rynkowa, bo w niektórych bankach trzeba za niego płacić nawet 4 złote i 13 groszy. Kredytobiorcy czekają na ustawę antyspreadową. Ma wejść w życie za 12 dni. Wtedy będzie można zapłacić ratę kredytu frankami przyniesionymi z kantoru, na czym zaoszczędzimy średnio 50 złotych miesięcznie.

Z kantoru - to pierwsza myśl jaka przychodzi nam do głowy, kiedy zastanawiamy się skąd wziąć tanie franki. Tych najtańszych trzeba szukać w dużych miastach. Kursy najprościej można porównać w internecie.

W wielu kantorach w dużych miastach jest tak, że są właściwie dwie tabele. Jedna to jest taka dla ludzi z ulicy, a druga to jest ta, która jest eksponowana w internecie. Z tej niższej tabeli możemy skorzystać wtedy, jeśli wcześniej sprawdzimy to w sieci. Na hasło internet możemy dostać lepszy kurs - podpowiada analityk Paweł Majtkowski.

Kto mieszka w mniejszym mieście może spróbować zamówić sobie franki z kantoru właśnie przez internet. Drugi sposób to rozglądanie się po konkurencyjnych bankach. W związku z nową ustawą kilka z nich szykuje promocje i darmowe konta walutowe.

Trzeci sposób - to również internet. W sieci działają portale wymiany walut. Ktoś ma franki na sprzedaż, my chcemy je kupić, a prywatnie możemy zrobić to taniej.

Cinkciarz.pl jest e-kantorem, Walutomat.pl łączy osoby chcące kupić i sprzedać daną walutę, a Ratomat.pl (posiada licencję NBP na prowadzenie działalności kantorowej) kupuje w imieniu klientów walutę na rynku Forex. Wszystkie te rozwiązania umożliwiają obniżenie raty kredytu, bo opłaty pobierane przez nie są kilkakrotnie niższe niż bankowe spready. Sytuacja może jednak prowadzić do aktywacji oszustów chcących wykorzystać naiwność klientów. Takie serwisy nie są nadzorowane, a bariera wejścia jest niska. Mimo zapewnień o bezpieczeństwie ze strony ich właścicieli, klienci powinni zachowywać jak najdalej idącą ostrożność korzystając z tego rodzaju rozwiązań.