Jeśli europejskie banki będą miały problemy z płynnością finansową, będą mogły zostać zasilone pieniędzmi państwowymi. Jak ogłosił Jacek Rostowski, na taką możliwość zgodzili się ministrowie finansów krajów Unii Europejskiej. Odporność poszczególnych banków na zawirowania na rynkach finansowych mają określać tak zwane stress testy.
Ministrowie zobowiązali się, że do czasu ogłoszenia wyników stress testów będą mieli gotowe plany działania, by zapewnić, że banki rozwieją wątpliwości odnośnie swojej wytrzymałości - powiedział Rostowski na konferencji prasowej polskiej prezydencji po spotkaniu ministrów finansów krajów UE. Zauważył, że niektóre kraje już mają takie plany.
W Brukseli ministrowie finansów uzgodnili m.in., że kraje UE podejmą kroki naprawcze w razie gdyby banki w ich krajach nie zdały tzw. stress testów, badających odporność banków na zawirowania na rynkach finansowych. Chodzi m.in. o to, by posiadały odpowiedniej wielkości kapitał. Ich wskaźnik płynności powinien wynosić co najmniej 5 proc.
Wyniki stress testów europejskich banków mają być ogłoszone przez europejski urząd nadzoru nad bankami (European Banking Authority) w piątek wieczorem. Już teraz agencje ratingowe spekulują, że kilkanaście banków w UE "obleje" testy.
Jeżeli jakikolwiek bank miałby nie zdać stress-testu, muszą być podjęte działania albo ze strony banku, albo działania publiczne (jeśli środki prywatne są niewystarczające - przyp. red.), żeby bank spełnił wymagane 5 proc. wskaźnika płynności w ciągu 3 miesięcy - dodał minister.
A więc same banki będą zwiększały swój kapitał. Gdyby jednak była taka sytuacja, że jakiś bank miałby z tym problemy, to wszystkie państwa są zobowiązane do tego, żeby podejmować działania, które zapewnią, że w ciągu 3 miesięcy te banki, które nie zdały tego egzaminu, będą spełniały wymogi - wyjaśnił Rostowski w rozmowie z polskimi dziennikarzami w Brukseli.
Skutkiem stress-testów będzie wzmocnienie systemów bankowych. Już widzieliśmy ten skutek w ciągu ostatnich kilku miesięcy, kiedy banki prywatne głównie w Europie Zachodniej zwiększyły swoją siłę kapitałową przez dodatkowe emisje akcji na łączną kwotę ok. 60 mld euro - poinformował. Jego zdaniem, testy znacząco zwiększą przejrzystość systemu bankowego.
Odnosząc się do pytań dziennikarzy zaznaczył, że nie będzie zagrożenia dla polskich spółek-córek instytucji finansowych.
Powołując się na raport NBP o stabilności polskiego sektora finansowego dodał, że polskie spółki-córki międzynarodowych banków są "solidnie kapitalizowane".
W raporcie jasno widać, że polskie spółki-córki grup banków międzynarodowych są na tyle silne, że nawet jeżeli ich matki byłyby mniej solidne, to w żaden sposób nie wpływa to na siłę kapitałową spółek-córek, które z punktu widzenia prawnego są oddzielnymi instytucjami finansowymi z własnym kapitałem - powiedział Rostowski.
NBP podał w raporcie, że w scenariuszu bazowym 3 banki wymagałyby zwiększenia kapitałów łącznie o ok. 360 mln zł, a w szokowym aż 14 banków wymagałoby dokapitalizowania łącznie o 2 mld zł. Raport wskazuje też, że te trzy banki już teraz mają ujemne wyniki finansowe, a ich udział w aktywach 48 analizowanych banków komercyjnych wynosi 0,6 proc. Rostowski uważa jednak, że to "bardzo dobre wyniki", bo wskazywane nakłady są niewielkie, ponadto scenariusze są mało prawdopodobne.
W pierwszym przypadku zakładają spowolnienie wzrostu gospodarczego do 2,5 - 3 proc. PKB, ale kwota dokapitalizowania jest naprawdę skromna (360 mln zł - przyp. red.). W ostrzejszej wersji tego testu, która zakładałaby aż recesję w Polsce, potrzebna rekapitalizacja nie przekraczałaby 2 mld złotych. To naprawdę nie są znaczące kwoty - zapewnił szef polskiego resortu finansów.