Przez pierwsze trzy lata po wejściu do Unii Europejskiej, Polska może liczyć na maksymalnie 20 miliardów euro. Z wyliczeń podanych przez Brukselę wynika jednak, że po odliczeniu naszej składki członkowskiej i z powodu naszych kiepskich zdolności do wchłaniania unijnej pomocy, z 20 miliardów obiecanych otrzymamy tylko 7 miliardów euro.
Po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, w porównaniu z unijnymi rolnikami, nasi otrzymają jedynie 1/4 sumy pomocowej. Tak będzie w pierwszym roku naszego członkostwa w Piętnastce. W następnych latach suma ta będzie się zwiększać o pięć punktów procentowych. Dopiero w 2013 roku będziemy traktowani na tych samych zasadach, co pozostałe państwa Wspólnoty. Komisarz do spraw poszerzenia Unii Europejskiej, Guenter Verheugen, uważa, że poszerzenie Piętnastki byłoby fiaskiem, gdyby nie było dotacji dla rolników z nowych państw członkowskich. Jak tłumaczy, ograniczenie dopłat w pierwszym okresie ma zmobilizować polską wieś do rozwoju. Według Verheugena, gdyby dotacje już na początku członkostwa Polski w Unii były tak samo wysokie, jak w pozostałych państwach, to zostałby utrwalony obecny, niewydolny model i spowodowałyby nierówności socjalne między wsią, a miastem.
Propozycje Komisji Europejskiej wywołały prawdziwą burzę w Polsce. Wicepremier i minister rolnictwa, Jarosław Kalinowski zasugerował, że jeśli nie uda się tego zmienić w negocjacjach to po prostu odejdzie z rządu. „Gdyby członkostwo skazywało nasze rolnictwo na degradację, to oczywiście takich warunków i PSL i ja osobiście przyjąć nie będziemy mogli” – mówił wicepremier Kalinowski. Na wywalczenie lepszej pozycji dla naszych rolników liczy także Jacek Saryusz Wolski, członek komitetu integracji europejskiej. W rozmowie z Tomaszem Skorym unikał sformułowania „członkostwo drugiej kategorii”. Przyznał jednak, że Unia Europejska traktuje nas po macoszemu.
Foto: Archiwum RMF
06:30