Rosjanie chcą sprzedawać Europie głównie Niemcom jeszcze więcej gazu. W tym właśnie celu chcą dokończyć za rok rozbudowę gazociągu Nord Stream przez Bałtyk. Amerykanie grożą sankcjami przeciwko firmom z zachodu Europy, które będą współpracować przy realizacji projektu i oferują Europie swój gaz skroplony, który na razie płynie w zbiornikach statków do Wielkiej Brytanii i do Polski. Władimir Putin kusi więc Zachodnią Europę stałymi dostawami i wspólnymi interesami surowcowymi. A Donald Trump powtarza, że zwłaszcza Niemcy zamierzają popaść w uzależnienie od rosyjskiego surowca, jednocześnie oferując swój gaz i stawiając za przykład Polskę, która już go kupuje.

Prezydent Rosji ocenił dziś, że ten amerykański skroplony gaz jest o 30 procent droższy od rosyjskiego i ogłasza, że nawet jeśli Amerykanie wprowadzą sankcje, które zniechęcą zachodnich partnerów, Rosja sama dokończy rozbudowę gazociągu Nord Stream. Dodał, że jego kraj nie ma problemów z zapewnieniem sobie stosownych pozwoleń.

Zaskakuje także deklaracja wizytującego Moskwę premiera Austrii Sebastiana Kurza. Jego kraj w tym półroczu przewodniczym pracom Unii Europejskiej i skutecznie blokuje inspirowane m.in. przez Polskę postępowanie przeciwko Nord Stream 2. Po spotkaniu na Kremlu Kurz oświadczył, że - jak podaje agencja RIA Nowosti - "europejskie rządy wspierają" tę inwestycję. Chcę pana zapewnić, że kraje europejskie, które uczestniczą w tym projekcie, popierają ten projekt, odnoszą się do niego pozytywnie i pragną wspólnie go realizować - oznajmił Kurz.

Władimir Putin ze swojej strony ogłosił z kolei, że austriacki koncern paliwowy OMV razem z Gazpromem będzie wydobywał gaz na drugim najzasobniejszym na świecie polu gazowym Urengoj na Syberii.

OMV jest właśnie jednym z partnerów Gazpromu, którzy razem z Gazpromem mają położyć nowe rury na dnie Bałtyku. Poza Austriakami ten wspólny interes mają z Rosjanami zrobić niemieckie BASF-Wintershall i część koncernu E. On o nazwie Uniper, a także francuska Engie i brytyjsko-holenderski koncern Royal Dutch Shell.

Jak podaje agencja RIA Nowosti, w styczniu w kuluarach szczytu ekonomicznego w Davos ma dojść do rozmów ministra energii Rosji Aleksandra Nowaka i sekretarza energii USA Ricka Perryego. Przekonamy się, czy dojdzie wtedy do podziału wpływów, czy raczej do otwartej surowcowej wojny.

(az)