Czeka nas nieograniczone wydawanie pieniędzy przez rząd. Na polecenie premiera Ministerstwo Finansów szykuje projekt ustawy o usunięciu obecnie istniejącej w prawie tak zwanej reguły wydatkowej. To pozwoli resortowi radykalnie zwiększyć wydatki.

Reguła wydatkowa to bezpiecznik chroniący nas przed bankructwem. Mówi, że wydatki mogą rosnąć o określony procent. Jej wzór opiera się na kilku ekonomicznych zmiennych m.in. tempie wzrostu, PKB i inflacji.

Rząd wpadł na pomysł, aby obejść to rozwiązanie i wstawić w jego miejsce znacznie bardziej elastyczną regulację. Ministerstwo tłumaczy to koniecznością walki z kryzysem inflacyjnym i potrzebą zbrojenia się. Temat ten omawia dziś Rada Ministrów.

Od 2015, za sprawą rządu Prawa i Sprawiedliwości, we wzorze reguły zamiast bieżącej inflacji wpisywany był cel inflacyjny NBP, który jest stały i wynosi 2,5 proc.

Z informacji, do jakich dotarła 300Gospodarka, wynika, że najważniejszą zmianą szykowaną przez resort ma być właśnie zastąpienie celu inflacyjnego wskaźnikiem prognozowanej rzeczywistej inflacji. Według portalu, ministerstwo proponuje także wyłączenie z reguły nowych wydatków inwestycyjnych. "Nowych - a więc reguła nie uwzględniałaby jedynie wzrostu nakładów na inwestycje ponad już wydawane kwoty" - czytamy. 

Eksperci ostrzegają

Eksperci ostrzegają natomiast, że to prosta droga do zadłużenia się po uszy. Rząd innego wyjścia jednak nie widzi.

Łukasz Czarnecki z Ministerstwa Finansów przekonuje z kolei, że zmiany będą zgodne z rekomendacjami Komisji Europejskiej. KE na jesieni powinna podać więcej szczegółów, jak docelowo mogą wyglądać reguły fiskalne w UE - napisał.

Dziś Rada Ministrów zacznie pierwsze przymiarki do szykowania przyszłorocznego budżetu państwa. 

Przyszły rok będzie także rokiem wyborczym, a to oznacza, że władza potrzebuje pieniędzy na kupowania przychylności wyborców. I zniesienie ciasnego gorsetu tej reguły wydatkowej bardzo się przyda - uważa dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda. 

Opracowanie: