Żadna z grup nie powinna była wtedy wychodzić w góry - tak przed sądem ws. ubiegłorocznej tragedii pod Rysami mówił dziś w Katowicach naczelnik TOPR-u, Jan Krzysztof. Zginęło wtedy 8 osób. Oskarżonym w tej sprawie jest nauczyciel, który zorganizował wyprawę.
Oskarżony nauczyciel od początku procesu to właśnie ratownikom TOPR zarzuca popełnianie błędów, niedokładne raporty pogodowe, wreszcie brak decyzji o zmianie stopnia zagrożenia lawinowego.
Dzisiaj sąd po raz pierwszy mógł wysłuchać ratowników: Bardzo mnie zaskakuje forma obrony. Nie rozumiem dlaczego nie chce się zmierzyć z tą odpowiedzialnością bo to, że za to w jakiś sposób odpowiada to jest dla mnie oczywiste - mówi Jan Krzysztof , szef tatrzańskich ratowników.
Według szefa TOPR, ratownicy nie popełnili błędu przy ustalaniu stopnia zagrożenia lawinowego. To prowadzący grupę nauczyciel i to już pierwszego dnia, kiedy udało się zdobyć szczyt zachował się nierozważnie – uważa Jan Krzysztof: Można wyobrazić sobie sytuację, że przy pewnej niewielkiej chociażby zmianie lub zgromadzeniu tej grupy – nie wiem w jaki sposób oni podchodzili - mogło to uruchomić lawinę.
Nawet jeśli to jest pierwszy stopień, to chodzi nie o stopień bezpieczeństwa, ale zagrożenia lawinowego – dodawał Krzysztof.
Za narażenie uczestników wycieczki na niebezpieczeństwo i śmierć kilku z nich - nauczycielowi grozi do ośmiu lat więzienia.