Mimo tragedii, jaka rozegrała się w ubiegłym tygodniu w poniemieckich fortyfikacjach koło zasiek w Lubuskiem, okolica wciąż nie jest zabezpieczona. Pojawiły się jedynie ostrzegawcze tablice. W ubiegły czwartek w jednym z bunkrów doszło do eksplozji. Zginęło dwóch studentów.
Nieoficjalnie mówi się, że dwaj 22-letni studenci trafili na bunkier wypełniony prochem albo łatwo palną wełną strzelniczą. Prowadzone przez reportera RMF dziennikarskie śledztwo wykazuje, że rzeczywiście w bunkrach złożone są materiały wybuchowe z czasów wojny. Michał Szpak natknął się na poszukiwaczy prochu:
Rozpoczęły się już prace zabezpieczające przed kolejną tragedią. Polegają one jednak tylko na oznaczeniu terenu tablicami z ostrzeżeniem o grożącym niebezpieczeństwie.
Niestety na więcej władz gminnych i powiatowych po prostu nie stać. To jest obszar około 700 hektarów. Jest tam kilkaset budynków - powiedział Andrzej Buczyński ze starostwa powiatowego w Żarach.
Juliusz Dudziak, zastępca wójta gminy Brody na pytanie: czy wierzy, że takie tablice cokolwiek zmienią, odpowiedział: Jak znam życie trudno przewidzieć, żeby wszyscy respektowali te zakazy, tym bardziej że u nas jest tak, że jeżeli coś jest zakazane to jeszcze bardziej podnieca do penetracji. Zwłaszcza że te obiekty - jak się okazuje - kryją wiele tajemnic i to na pewno będzie w jakiś sposób zachęcało ludzi do wchodzenia na ten teren.
Również policja nie jest w stanie upilnować tego terenu. Teren bunkrów to ponad 700 hektarów i ponad 400 bunkrów, a w najbliższej jednostce policji w Brodach pracuje tylko dwóch policjantów.
Foto: Michał Szpak RMF
13:15