Ledwo wiążemy koniec z końcem - tak o swojej sytuacji mówią pracownicy gospodarstw rybackich z Warmii i Mazur. Przedsiębiorstwa, które kiedyś były motorem tamtejszej gospodarki, teraz - oprócz swojej statutowej działalności - muszą wynajdować nowe sposoby finansowania. Muszą także walczyć z nową, silną konkurencją. Np. z Chin.

Jeszcze do niedawna gospodarstwa rybackie borykały się głównie z coraz mniejszą ilością ryb w polskich wodach i działalnością kłusowników. Teraz przyszło im zmierzyć się z jeszcze większym wyzwaniem – z wielkimi, bogatymi koncernami rybnymi. „Na rynek weszli np. Chińczycy, którzy oferują bardzo wysokie ceny za materiał zarybieniowy węgorza. To są ceny dla nas praktycznie nieosiągalne. Ci ludzie w ten sposób zdominowali rynek na Zachodzie” – mówił RMF Andrzej Adamczyk z ełckiego gospodarstwa rybackiego. To ma wpływ na cenę ryby, która rozmnaża się tylko w Morzu Sargassowym. Kilogram węgorza na polskim rynku oferowany przez Chińczyków kosztuje około 40 złotych. To tyle, ile muszą zainkasować rybacy, by jakoś funkcjonować. Oznacza to w praktyce, że węgorz krajowy jest dwa razy droższy od chińskiego.

foto RMF

12:50