Na cmentarzu w podkrakowskim Łapanowie pochowano wczoraj Janusza Kuliga - jednego z najlepszych polskich kierowców rajdowych. Kulig zginął tragicznie w miniony piątek, na przejeździe kolejowym w Rzezawie. Na jego samochód najechał pociąg.

Dróżniczka, która nie opuściła szlabanów, została tymczasowo aresztowana. Prokuratura postawiła jej zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób, za co grozi kara od 2 do 12 lat więzienia.

Janusz Kulig trzy razy był rajdowym Mistrzem Polski w klasyfikacji generalnej. Dwa razy zdobywał tytuł wicemistrza. Na swoim koncie miał kilkanaście zwycięstw w eliminacjach rajdowych mistrzostw kraju. Dwa lata temu był blisko tytułu Mistrza Europy. Wywalczył drugie miejsce. Miał na swoim koncie starty w rajdowych mistrzostwach świata.

Rajdowca żegnało około siedmiu tysięcy osób. Obok mieszkańców Łapanowa, rodzinnej miejscowości Kuliga, szli kibice z całej Polski oraz jego koledzy z tras rajdowych.

Na czele konduktu żałobnego jechało auto rajdowe Janusza Kuliga, mitsubishi lancer evo 6, prowadzone przez jego wieloletniego mechanika Wojciecha Pischingera. Na przedniej szybie naklejone było duże zdjęcia zmarłego przepasane czarną wstążką. Za samochodem szły poczty sztandarowe m.in. Polskiego Związku Motorowego i Automobilklubu Krakowskiego, którego zmarły był zawodnikiem.

Trumnę ze zwłokami Janusza Kuliga nieśli na ramionach jego koledzy rajdowi, m.in. Krzysztof Hołowczyc, Maciej Wisławski, Leszek Kuzaj, Maciej Baran. Ten ostatni przez kilka lat był pilotem zmarłego rajdowca. Wspólnie odnosili największe sukcesy.

Nad grobem w imieniu miejscowych władz Janusza Kuliga pożegnał radny Michał Paszkot. Mogiłę, w której spoczął Janusz Kulig, pokryły liczne wieńce i wiązanki kwiatów.

06:40