Mimo szybko spadających kursów walut, ceny paliw ani drgnęły. Dolar kosztuje teraz już tylko 3,20 zł, ale za litr oleju napędowego - tak jak przed tygodniem - trzeba płacić średnio 5,80 zł. W takiej sytuacji rząd ma kilka opcji, z których na razie jednak nie skorzystał.
Premier może na przykład zmusić swoich posłów, by na trzy miesiące obniżyli akcyzę na paliwa. Może także obniżyć VAT na wszystkie towary. Na więcej nie pozwala jednak Unia Europejska. Kolejne możliwe wyjście to zmuszenie państwowych firm - Orlenu i Lotosu - do wzięcia na siebie strat. Oznaczałoby to jednak, że musiałyby one dopłacać do paliwa, a to wydaje się mało prawdopodobne. Wygląda więc na to, że raczej musimy przyzwyczaić się do drogiego paliwa.
Dziś rozpoczynają się ferie na Śląsku, w Łódzkiem, na Lubelszczyźnie, Pomorzu i Podkarpaciu. Dlatego sprawdziliśmy, ile w tych regionach kosztuje olej napędowy. Najdroższe jest województwo śląskie. Tam za litr diesla trzeba teraz płacić przeciętnie 5,84 zł. Na niektórych stacjach cena sięga jednak nawet 6 złotych. O jeden grosz taniej niż na Śląsku jest w Łódzkiem, a o 3 grosze w Lubelskiem i Pomorskiem. Najtańsze dla kierowców jest województwo podkarpackie.
W styczniu ubiegłego roku benzyna kosztowała niecałe 4,90 zł, a diesel 4,70 zł. Niestety dzisiaj można to tylko powspominać. To, co dalej będzie się działo się z cenami ropy, zależy od rozwoju kryzysu. Na ceny, które co dzień widzimy na dystrybutorach, wpływ może mieć także sytuacja w Iranie. Choć Unia Europejska nałożyła embargo na ten kraj, to jednak nie zrobiły tego Indie, Japonia czy Chiny, do których trafia lwia część irańskiego eksportu. Jeśli i ci odbiorcy zrezygnowali by z dostaw irańskiej ropy, mogłoby dojść do blokady kluczowej cieśniny Ormuz. A to już spowodowałoby eksplozję cen.