Mołdawia w najbliższych dniach zakupi gaz, który wystarczy krajowi na dwa dni. Wciąż bowiem nie ma porozumienia z Gazpromem, który domaga się zwrotu historycznego długu kraju. Na dniach ma się odbyć kolejna runda rozmów.
Mołdawia jest niewielkim krajem, który niemal cały swój gaz czerpie od rosyjskiego Gazpromu. Dotychczasowa umowa na dostawy wygasła jednak we wrześniu, ale udało się przedłużyć ją o miesiąc. Ceny jednak znacząco wzrosły - Kiszyniów w październiku kupuje gaz w cenie 790 dolarów za tysiąc metrów sześciennych. We wrześniu było to 550 dolarów, a w całym zeszłym roku płacono średnio 200 dolarów. Mołdawia próbuje obniżyć stawkę, gdyż biednego kraju zwyczajnie nie stać na takie dostawy.
Obecnie w Mołdawii trwa poważny kryzys gazowy, w piątek wprowadzono tam stan wyjątkowy. Prosi się o oszczędzanie gazu i w miarę możliwości - przejście na inne surowce energetyczne. Symbolicznie został zgaszony tzw. wieczny płomień przy pomniku chwały wojskowej w Kiszyniowie.
Mołdawskie władze regularnie rozmawiają z Gazpromem oraz przedstawicielami rządu rosyjskiego. Ostatnie negocjacje zakończyły się jednak fiaskiem. Jak podaje Interfax, Gazprom zaoferował "cenę rynkową z rabatem 25 proc.", ale warunkiem była spłata tzw. historycznego długu gazowego Mołdawii w ciągu trzech lat. Chodzi o ok. 700 mln dolarów. Jak wylicza Kamil Całus z Ośrodka Studiów Wschodnich, dochody budżetu mołdawskiego w 2020 roku wyniosły 2,5 mld dolarów, czyli zadłużenie wobec Gazpromu to ok. 30 proc. rocznych dochodów państwa.
Przedstawiciel gazowego giganta Siergiej Kurpijanow powiedział z kolei, że Gazprom może przedłużyć kontrakt na listopad, jeśli tylko Mołdawia spłaci zobowiązania za wrzesień i październik, co dałoby więcej czasu na zawarcie umowy w długim terminie.
Gazprom przekazał rosyjskim agencjom, że w sytuacji braku porozumienia, po prostu zaprzestanie dostaw do Mołdawii po 1 listopada. Kiszyniów musi się wiec spieszyć. Dzisiaj wicepremier oraz minister infrastruktury Andriej Spinu podał, że w środę w Petersburgu spotka się z dyrekcją Gazpromu.
Na razie władze w Kiszyniowie próbują wypełnić październikowe braki. Przeznaczono ok. 1,7 mld lei na zakup dodatkowego gazu, jednak - jak podają mołdawskie media - oznacza to zwiększenie rezerw na nie dłużej niż 2 dni.
Pewne ilości gazu Mołdawia "pożyczyła" od Ukrainy. Jak podaje “Ekonomiczna Prawda" to jednak nie koniec - Naftohaz i mołdawski Energocom podpisały umowę ramową na dostawę do 700 mln metrów sześciennych gazu, "w razie potrzeby". Na razie jednak Kiszyniów niczego nie zakupił.