Do Polski nie musi przypłynąć nawet jedno euro czy dolar. Wystarczy sama deklaracja - na przykład Międzynarodowego Funduszu Walutowego, że jest gotów nam takiej pomocy udzielić - by poprawiła się sytuacja na rynku walutowym i złoty staniał.
Deklaracja MFW to takie magiczne zaklęcie, które otworzyłoby nam drzwi do klubu krajów stabilnych, przynajmniej w oczach inwestorów. Fundusz myśli o udzieleniu nam gwarancji a nie finansowej pomocy. Ma to być taka kamizelka ratunkowa na wypadek kryzysu w jednym ze słabszych krajów regionu – tłumaczy ekonomista Łukasz Tarnawa: Nie możemy wykluczyć, że któryś z krajów regionu np. Łotwa, Rumunia, Bułgaria czy nawet Rosja ogłoszą niewypłacalność i wtedy może wystąpić efekt domina.
Z poręczeniem MFW będziemy się lepiej prezentować na tle innych krajów. Już dziś – wirtualna na razie pomoc – może nam przynieść materialne korzyści w postaci zaufania inwestorów i umocnienia się złotego. A to oznacza tańsze waluty.