W ciągu miesiąca rząd chce rozstrzygnąć, czy Polska kupi technologię jądrową ze Stanów Zjednoczonych, czy Korei Południowej. Wiążące umowy mają zostać podpisane do końca roku - ustalili dziennikarze RMF FM.
W sobotę do Stanów Zjednoczonych na negocjacje lecą wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin oraz minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. Rzecznik Ministerstwa Aktywów Państwowych Karol Manys przekazał, że Sasin i Moskwa mają zaplanowane w niedzielę spotkanie w Stanach Zjednoczonych z amerykańską sekretarz energii Jennifer Granholm. Będzie to robocza wizyta. W tym samym czasie Polska Grupa Energetyczna oraz Zygmunt Solorz rozmawiają z Seulem.
To, jaką technologię kupimy, ma znaczenie głównie polityczne. Chodzi o umowę wartą kilkadziesiąt milionów złotych. Amerykanie sugerują, że skoro bronią Polski, utrzymują w naszym kraju swoje wojsko i wspierają Ukrainę, to Polacy powinni kupić elektrownię jądrową od nich. Amerykańska propozycja zawiera też możliwość udzielenia kredytu na inwestycje.
Koreańczycy natomiast mają ofertę tańszą, którą łączą ze sprzedawaniem nam sprzętu wojskowego. Obie oferty są dla polskiego rządu atrakcyjne. Biznesowo i politycznie.
Nie jest więc wykluczone, że kupimy technologię nuklearną zarówno z USA, jak i Korei. Co warto zauważyć, atom amerykański będzie budowany głównie siłami państwowych firm, natomiast budowę elektrowni z Koreańczykami chce wziąć na siebie współpracujący z rządem właściciel Polsatu - Zygmunt Solorz.
W połowie września ambasador USA w Polsce Mark Brzeziński oraz prezes Westinghouse Polska przekazali minister klimatu i środowiska Annie Moskwie "Raport koncepcyjno-wykonawczy w zakresie współpracy w obszarze Cywilnej Energetyki Jądrowej". Jak informowało wówczas ministerstwo klimatu i środowiska, raport "jest szczegółową dwustronną mapą drogową mającą prowadzić do budowy sześciu wielkoskalowych reaktorów opartych o amerykańską technologię". "Tworzy on także ramy dla współpracy strategicznej pomiędzy USA a Polską w zakresie cywilnej energetyki jądrowej. Raport stanowi wypełnienie zobowiązania wynikającego z polsko-amerykańskiej umowy międzyrządowej o współpracy w zakresie cywilnej energetyki jądrowej podpisanej w październiku 2020 r." - poinformowano.
Jak wówczas tłumaczył resort, "raport to coś więcej niż oferta handlowa, to odzwierciedlenie 18 miesięcy intensywnych prac i milionów dolarów przeznaczonych na analizy i oceny".
Jak powiedział pod koniec września wiceprezes Westinghouse David Durham, koncern Westinghouse szacuje, że polski, lokalny wkład w budowę sześciu reaktorów AP1000 znacząco przekroczy 50 proc.
Według MKiŚ program Polskiej Energetyki Jądrowej (PEJ) przewiduje uruchomienie sześciu bloków jądrowych o mocy 6-9 GWe do 2043 r. w dwóch lokalizacjach. Według harmonogramu przedstawionego w Programie, pierwszy blok jądrowy (1-1,5 GWe) zostanie uruchomiony do 2033 r., a kolejne pięć co dwa lata do 2043 r.
Zgodnie z programem PEJ Polska planuje budować nowoczesne, ale sprawdzone i duże reaktory typu PWR. Harmonogram zakłada budowę i oddanie do eksploatacji dwóch elektrowni jądrowych po trzy reaktory każda. Start budowy pierwszego reaktora planowany jest w 2026 r., a jego uruchomienie w 2033 r. Oddanie do eksploatacji ostatniego reaktora w drugiej elektrowni ma nastąpić w 2043 r. Oferty dla polskiego rządu ws. budowy bloków złożyły francuskie EDF, koreańskie KHNP oraz Westinghouse we współpracy z rządem USA.