Czarne chmury gromadzą się nad głowami szefa klubu parlamentarnego Jerzego Jaskierni i byłego ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego. Los Łapińskiego jest praktycznie przesądzony. Jeśli chodzi o Jaskiernię, rzecz jest bardziej skomplikowana.
Pierwszy nie ma ostatnio dobrej passy. Najpierw jego nazwisko pojawiło się w kontekście afery z ustawą o grach losowych. W ubiegłym tygodniu podpadł partyjnym kolegom, upierając się przy kandydaturze Andrzeja Leppera do komisji wyjaśniającej aferę Rywina.
Mariusz Łapiński jeszcze dłużej obciążał swoją hipotekę. Kielich goryczy przelała jednak ostatnia konferencja prasowa. Łapiński zaatakował na niej nie tylko dziennikarzy, jak to miał w zwyczaju, ale również swoich kolegów z SLD Marka Balickiego i Władysława Szkopa.
Los Łapińskiego jest praktycznie przesądzony. Bardzo prawdopodobne, że po sprawie będzie już dziś. W klubie nikt za niego nie będzie umierać.
Jeśli chodzi o Jaskiernię, rzecz jest bardziej skomplikowana – w końcu mowa nie o szeregowcu a o dowódcy sejmowych szeregów. Temperatura więc rośnie. Jeszcze w czwartek posłowie Sojuszu jak jeden mąż nabrali wody w usta i deklarowali, że nie będą podejmować decyzji na użytek mediów: To nie jest sposób kierowania partią. To nie jest sposób uprawiana polityki, aby w tak istotnych sprawach jak obsada szefa frakcji parlamentarnej partii rządzącej Polską można było się wypowiadać pokątnie - mówili.
Następnego dnia opinie były już mniej politycznie poprawne. „Klub kierowany przez Jaskiernię działa źle” – mówiono. W klubie się powinno wiele zmienić. Po pierwsze przez ostatnie dwa tygodnie mieliśmy kompletny brak koordynacji działalności klubu. Były nawet wątpliwości, czy konkretne decyzje były podejmowane czy nie były podejmowane- dodawano.
Znamienne są ostatnie publiczne wypowiedzi premiera i prezydenta. Miller mówi, że sprawy zaszły tak daleko i pora na rozstrzygnięcia. Kwaśniewski zwraca uwagę, że partia, która rządzi musi mieć oparcie w klubie. Z tym jednak bywało różnie.
Decyzja w sprawie Jaskierni, jak się powszechnie słyszy w Sojuszu, zapadnie najwcześniej po głosowaniu nad budżetem, bo to jest na razie priorytet. Pojawia się także pytanie, kto może po Jaskierni przejąć schedę. Padają różne nazwiska: Janik musiałby zrezygnować z ministrowania; Sierakowska ponoć zamierza w ogóle wycofać się z polityki; Kalisz ma duży apetyt, ale na jego kandydaturę nie zgodzi się frakcja promillerowska; może Olesky – na niego nie zgodzi się z kolei sam premier.
17:50