W Wielkiej Brytanii wybuchła tzw. afera LIBOR-owa. Tamtejszy nadzór finansowy odkrył, że kilka banków zaniżało stawkę LIBOR. Skutki tej nieuczciwej operacji odczują m.in. Polacy spłacający kredyty we frankach szwajcarskich, których oprocentowanie pójdzie w górę.
Wszystkie banki na świecie muszą pożyczać od siebie pieniądze - między innymi franki szwajcarskie. Oprocentowanie tych międzybankowych pożyczek we frankach wyrażane jest właśnie w tak zwanej stawce LIBOR. Banki sztucznie ją zaniżały, bo poprawić stan swoich ksiąg finansowych. Tu dochodzimy do polskich kredytobiorców. Stawka LIBOR jest bowiem częścią oprocentowania kredytów we frankach szwajcarskich. Gdyby LIBOR wynosił nie 0,1, a 0,2 procent to raty kredytu byłyby wyższe o 8 złotych za każde pożyczone 100 tysięcy złotych - wylicza analityk Marcin Krasoń. To, że stawka była zaniżana, sprawiało, że kilkaset tysięcy osób płaciło niższe odsetki od kredytu hipotecznego. Po wykryciu tej afery oprocentowanie nieznacznie wzrośnie. Możliwe, że to samo stanie się z kursem franka szwajcarskiego.
Za głównego winowajcę afery LIBOR-owej został uznany wielki brytyjski bank Barclays. Dziś rano, po 16 latach urzędowania, dymisję złożył prezes tego banku Bob Diamond. Zrezygnować ze swoich stanowisk musieli także najważniejsi menadżerowie banku.
Brytyjski premier David Cameron zapowiedział powołanie nadzwyczajnej komisji parlamentarnej, która ma sprawdzić, jak doszło do tej zagrażającej stabilności sektora bankowego afery. Specjaliści twierdzą, że winny jest system ustalania LIBOR-u. Chodzi w nim o to, że prywatne banki same deklarują, ile płacą za pożyczanie pieniędzy na rynku. Brytyjski nadzór chce, żeby teraz banki nie "deklarowały", a raportowały, ile dokładnie zapłaciły.