Ustawa o ujawnieniu i ograniczeniu zarobków powinna dotyczyć nie tylko Narodowego Banku Polskiego, ale także innych instytucji jak np. Komisja Nadzoru Finansowego czy Bankowy Fundusz Gwarancyjny - oświadczył prezes NBP Adam Glapiński, komentując na konferencji prasowej projekt ustawy o NBP, którym zajmuje się obecnie Sejm.
Zgodnie z nowymi przepisami, nad którymi pracują właśnie parlamentarzyści, jawne staną się zarobki kadry kierowniczej w Narodowym Banku Polskim. Zapisy ustawy regulować będą także wysokość wynagrodzeń kierownictwa banku: maksymalna pensja np. dyrektorów w NBP nie będzie mogła przekroczyć 60 procent wynagrodzenia prezesa Narodowego Banku.
Wszystko to jest pokłosiem pytań o zarobki dwóch współpracownic prezesa NBP Adama Glapińskiego: szefowej Departamentu Komunikacji i Promocji Martyny Wojciechowskiej i dyrektor gabinetu prezesa NBP Kamili Sukiennik. Pod koniec grudnia "Gazeta Wyborcza" podała, że miesięczne zarobki Wojciechowskiej - "wraz z premiami, dodatkowymi dochodami i bonusami" - wynoszą około 65 tysięcy złotych. Bank temu zaprzeczył, ale konkretnych kwot nie ujawniono.
Komentując teraz ustawę o NBP, nad którą pracuje parlament, prezes banku centralnego Adam Glapiński stwierdził, że skoro ujawniamy zarobki w Narodowym Banku Polskim, to powinniśmy ujawnić także wynagrodzenia w Komisji Nadzoru Finansowego, Bankowym Funduszu Gwarancyjnym czy w Polskim Funduszu Rozwoju. Według Glapińskiego, tak byłoby sprawiedliwie.
To byłaby jakaś taka kontrola społeczna czy zaspokajałoby (to) naturalną potrzebę wiedzy - mówił w czasie konferencji prasowej po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej.
Glapiński przyznał, że w nowelizacji znajduje się przepis, który dla pracowników wyższego szczebla "jest szczególnie dyskomfortowy". Chodzi o konieczność ujawniania nie tylko zarobków, ale oświadczeń majątkowych.
O ile publiczne oświadczenia majątkowe prezesa i zarządu nie budzą żadnych wątpliwości, to wszystkich dyrektorów - to jest taki ewenement - podkreślał.
Zaznaczył również, że "to nie była inicjatywa NBP, żeby taką ustawę robić". Ona nam w niczym nie pomoże, tylko nam przeszkodzi, cały szereg różnego rodzaju problemów pracowniczych się może pojawić, ale damy sobie z nimi oczywiście radę - niezależnie i samodzielnie - stwierdził.
Glapiński odwołał się również do ubiegłotygodniowej opinii Europejskiego Banku Centralnego nt. przygotowywanych przepisów.
Wątpliwości EBC dotyczyły, przypomnijmy, przede wszystkim kwestii wyznaczenia górnej granicy pensji pracowników. Według Europejskiego Banku, tak sformułowane przepisy mogłyby ograniczać zdolność NBP do pozyskiwania i zatrzymywania wykwalifikowanych pracowników, a tym samym naruszać zasadę niezależności banków.
Zawarte w projektach legislacyjnych zmiany prowadzące do obniżenia wynagrodzeń są niezgodne z zasadą niezależności finansowej, jeśli negatywnie wpłyną na zdolność NBP do zatrudniania i zatrzymywania pracowników w celu niezależnego wykonywania zadań nałożonych na NBP w Traktacie i Statucie ESBC - pisał Europejski Bank Centralny w opinii.
Równocześnie EBC opowiedział się za jawnością zarobków na poszczególnych stanowiskach, o ile nie będzie ona prowadziła do ujawnienia danych osobowych.
W czasie środowej konferencji prasowej Adam Glapiński nie chciał powiedzieć wprost, czy ustawa o NBP łamie niezależność banku centralnego. Zasugerował jedynie, że projekt łamie pewne unijne zasady i że będzie o tym rozmawiał z prezydentem.
Jeszcze nie rozmawiałem z prezydentem, nie wiem, jaką opinię ma na ten temat, w najbliższym czasie będę rozmawiał - zapowiedział.
Ocenił, że "taka rozmowa jest potrzebna". Prezydent na pewno chciałby dowiedzieć się czegoś więcej o tym, jak ustawa wpłynie na pracę banku, co o tym myślimy - stwierdził.
Dopóki jestem prezesem - jeszcze trzy lata - to na pewno nikt nie naruszy niezależności banku centralnego i nie pozwolimy sobie tutaj tej nienaruszalności naruszać, łącznie z całą Radą Polityki Pieniężnej i zarządem - zapowiedział Adam Glapiński.