Ponad 300-letnie skarby podnoszone z dna Wisły. W Warszawie trwa wielka operacja wydobycia z rzeki znalezisk archeologicznych, odsłoniętych dzięki niskiemu stanowi wody. To łupy zrabowane w XVII wieku przez Szwedów.
Na początku na brzeg dostarczono pontonami część drobniejszych elementów architektonicznych. Większe przygotowano zaś tak, by można było przymocować je do śmigłowca za pomocą specjalnych pasów. O dziwo zachowały się w bardzo dobrym stanie jak na tyle lat pod wodą. To są elementy ważące kilkaset kilogramów. Żeby coś takiego podjąć z ziemi, trzeba mieć albo dźwig, albo helikopter - wyjaśniał reporterowi RMF FM Krzysztofowi Zasadzie archeolog Hubert Kowalski. W tym wypadku wykorzystanie dźwigu nie było możliwe. Musiałby podpłynąć na barce, ale woda w Wiśle ma w tym miejscu zbyt niski poziom - maksymalnie 55 cm głębokości. Dlatego wybór padł na śmigłowiec.
Z dna Wisły podnoszone są różnego rodzaju marmurowe fragmenty architektoniczne, pochodzące z XVII wieku. To fragmenty sklepień, fontanny, dekoracje, które Szwedzi rabowali, a później na barkach przewozili do Gdańska, by tam przeładować je na statki i przetransportować do Szwecji. Część z tych łupów pozostała w Wiśle - wyjaśnił rzecznik Komendy Stołecznej Policji Mariusz Mrozek. Znalezisko znajduje się w korycie Wisły około 500 metrów na północ od mostu Gdańskiego, na wysokości Wybrzeża Puckiego.
Wydobyte fragmenty budynków dawnej Warszawy trafią na razie na posterunek rzecznej policji, a później do muzeum. Najpewniej na Zamek Królewski.