Gdańsk poszukuje pirata. Nie drogowego i nie takiego, który łamie prawa autorskie. Chodzi o następcę Andrzeja Sulewskiego - zmarłego niespełna dwa lata temu gdańszczanina, doskonale znanego turystom i mieszkańcom Trójmiasta. Sulewski przez dwie dekady przechadzał się po ulicach Gdańska w korsarskim stroju.
Do konkursu na pirata zgłaszać się można do 30 marca. Liczyć można przede wszystkim na prestiż, na pewno nie na pieniądze. Pirat Gdański nabędzie prawo do oficjalnego reprezentowania miasta w czasie ważnych wydarzeń promocyjnych. W sezonie turystycznym ma - w miarę możliwości - starać się dodawać kolorytu przestrzeni publicznej Głównego Miasta. Funkcję będzie pełnił społecznie. Miasto będzie natomiast pokrywać koszty zleconych mu wyjazdów - np. na zagraniczne targi turystyczne.
W podobny sposób działał poprzedni Gdański Pirat - postać, której teraz w mieście po prostu brakuje. Często chodziłam z wnuczkami na spacery, pokazywałam nasze miasto, opowiadałem legendy, to on zawsze był na Długiej, uśmiechnięty, zabawiał dzieci. Nawet kółeczka tańczył z moimi wnuczkami - wspomina mieszkanka Gdańska.
Andrzej Sulewski jako pirat pojawił się na ulicach Gdańska ponad 20 lat temu. Zawsze barwnie przebrany, strój wzorował na wyglądzie dawnych gdańskich kaprów. Był zdecydowanie postacią charyzmatyczną. Można go było spotkać na Długim Targu czy pobrzeżach nad Motławą. Zaczepiał gdańszczan i turystów, zabawiał dzieci, czasem je straszył, pozował do zdjęć.
Postać pirata wykreował sam. Przez lata nie był związany z Urzędem Miejskim. Urzędnicy postanowili jednak wykorzystać jego umiejętność nawiązywania kontaktu ze spacerującymi po historycznym Głównym Mieście w Gdańsku i zaangażowali go do współpracy. Pirat zaczął brać udział w miejskich imprezach i promocji miasta.
Była to bliższa współpraca, ale nie na zasadzie zarobkowej. Oczywiście wiedzieliśmy o jego rozmaitych problemach i staraliśmy się go wspierać. To była pomoc w postaci nagród, od czasu do czasu. Jednorazowe dotacje celowe. Znaliśmy jego sytuację, był nam bliskim człowiekiem, wiedzieliśmy, że jest osobą schorowaną i potrzebuje pieniędzy na leczenie. Potem pojawiał się na ulicach jak gdyby nigdy nic, zawsze uśmiechnięty, gotowy do tego, żeby rozmawiać z ludźmi - opowiada Magdalena Kuczyńska z Urzędu Miejskiego w Gdańsku.
Dziś Andrzej Sulewski ma nawet w Gdańsku tramwaj swojego imienia. Pewne jest, że nie da się go zastąpić. Można natomiast znaleźć nowego Gdańskiego Pirata.
Teoretycznie w konkursie wystartować może każdy. Trzeba jednak spełnić urzędnicze warunki - niezbyt wygórowane, ale za to liczne. Nowy pirat musi być pełnoletni i mieszkać na terenie Gdańska. O mieście musi także sporo wiedzieć - wymagana jest zarówno wiedza historyczna, jak i dotycząca bieżących wydarzeń. Pirat musi być komunikatywny, by z łatwością zjednywać sobie przychylność turystów. Trzeba mieć także własny pomysł na siebie. Pirat - wbrew stereotypom - musi być też osobą o wysokiej kulturze osobistej i mieć nieposzlakowaną opinię. Urzędnikom marzy się, by potrafił rozmawiać w kilku językach obcych, przede wszystkim po niemiecku. Nie musi być to biegła znajomość języka. Chodzi o umiejętność przeprowadzania krótkich pogawędek także z zagranicznymi turystami, konieczna jest więc znajomość podstawowych, grzecznościowych zwrotów. Wygląd pozostaje kwestią względną. Nie trzeba mieć brzucha i sumiastych wąsów - zastąpić je może odpowiednia charakteryzacja.
Osoby, które zgłoszą się do konkursu przesłucha 10-osobowa kapituła - oprócz urzędników zasiądą w niej przedstawiciele Uniwersytetu Gdańskiego, Muzeum Historycznego Miasta Gdańska czy mediów.
Nowy Gdański Pirat zacznie "pracę" w najbliższym sezonie. Niewykluczone, że przywita kibiców przyjeżdżających do Gdańska na Euro 2012.