O przyczynach katastrofy wiemy już wszystko, to prozaiczna prawda o błędach ludzi i splocie nieszczęśliwych okoliczności - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM pułkownik Piotr Łukaszewicz, pilot i były dowódca jednostki szkolenia Dowództwa Sił Powietrznych. Bez znaczenia jest to, czy lot był wojskowy czy cywilny. Odpowiedzialność spada na dowódcę załogi. Do niego należała decyzja o lądowaniu - dodaje.
Konrad Piasecki: Jeszcze jeden eksperyment i o przyczynach katastrofy smoleńskiej będziemy wiedzieli właściwie wszystko?
Piotr Łukaszewicz: Ja myślę, że o tych przyczynach już wiemy wszystko. Ten eksperyment będzie miał tylko na celu porównanie, czy też potwierdzenie pewnych rzeczy.
Konrad Piasecki: Nie ma pan wrażenia panie pułkowniku, że ta prawda o przyczynach katastrofy smoleńskiej okazuje się jednak dość banalna?
Piotr Łukaszewicz: Ja nie mam takiego wrażenia. Ja mam przekonanie graniczące z pewnością. Ponieważ ta katastrofa - podobnie jak szereg innych katastrof - jest po prostu zbiegiem okoliczności spowodowanych przez czynniki zewnętrzne, spowodowanych przez ludzi, przez błędne decyzje. Katastrofy lotnicze w taki właśnie sposób się zdarzają.
Konrad Piasecki: Edmund Klich mówi o 13 przyczynach. Według pana jest jedna, najistotniejsza?
Piotr Łukaszewicz: Nie, te przyczyny złożyły się na powstanie katastrofy. Każda z tych przyczyn, pojedynczo, miała swój wkład, swoje znaczenie. Część z nich miała znaczenie dla skutków tej katastrofy: tak jak zgromadzenie tylu pasażerów i tylu ważnych osób na pokładzie jednego samolotu. Inna przyczyna doprowadziła po prostu do bezpośredniego zderzenia z ziemią.
Konrad Piasecki: Nie ma jednego punktu krytycznego tej katastrofy?
Piotr Łukaszewicz: Nie, to znaczy nie ma jednej przyczyny. Punkt krytyczny był i to był punkt krytyczny, w którym samolot zderzył się z drzewem, ponieważ samolot nie mógł już dalej lecieć.
Konrad Piasecki: Zderzenie z drzewem. Jarosław Kaczyński mówi "samolot powinien ściąć to drzewo jak kosą".
Piotr Łukaszewicz: Bardzo trafne porównanie, z tą tylko różnicą, że drzewo było kosą, a skrzydło samolotu było zbożem.
Konrad Piasecki: Nie ma niczego zastanawiającego w tym, że potężna metalowa konstrukcja w zderzeniu z drzewem rozpada się?
Piotr Łukaszewicz: Nie. Ze względu na impet uderzenia, na siły, które oddziaływały na to skrzydło. Nie, to nie budzi najmniejszych wątpliwości.
Konrad Piasecki: Gdyby dzielić odpowiedzialność między pilotów i wieżę. Da się powiedzieć, czyja była większa?
Piotr Łukaszewicz: Każda z jednostek, każda z instytucji zaangażowanych w planowanie, przygotowanie i wykonanie tego lotu - w tym również personel na wieży jak i załoga - każda z tych instytucji posiadała swój zakres odpowiedzialności. Sprawy poszły bardzo nie tak. I po stronie wieży, i po stronie załogi. Prowadzimy rozważania publiczne, czy był to lot cywilny czy był to lot wojskowy. Nie ma najmniejszego znaczenia, jak zostanie zakwalifikowany ten lot. To nie zmienia faktu, że załoga, dowódca załogi jest osobą za podejmowanie decyzji w powietrzu i jest bezpośrednio odpowiedzialny za zapewnienie bezpieczeństwa.
Konrad Piasecki: Czyli to do pilota, a nie do kontrolera lotu, należała decyzja o tym, żeby nie lądować w Smoleńsku tego dnia i o tej godzinie?
Piotr Łukaszewicz: Przepisy obowiązujące w lotnictwie wojskowym mówią jednoznacznie: dowódca załogi jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo, dowódca załogi podejmuje decyzje.
Konrad Piasecki: Dyskusja o tym, czy lot cywilny czy wojskowy nie będzie miała żadnego znaczenia dla orzekania, kto jest odpowiedzialny za katastrofę?
Piotr Łukaszewicz: Nie wchodzę w dywagacje o ustalaniu winy i odpowiedzialności. Ja mówię o przyczynach, jakie doprowadziły do tej katastrofy. Nieprawidłowe działania na wieży, brak zdecydowanej reakcji na próbę lądowania - przyczynił się niewątpliwie.
Konrad Piasecki: Ale czy pan rozumie, dlaczego kontrolerzy tak późno zareagowali na to, że ten tupolew był tam, gdzie był, czyli był zbyt nisko, zbyt daleko od pasa?
Piotr Łukaszewicz: Nie wiem, może brak uwagi, brak czujności. Może słabe wyposażenie nawigacyjne. A może po prostu nie powinni pozwolić na zniżanie i na lądowanie.
Konrad Piasecki: Ale oni widzieli na radarach, na jakichś przyrządach tej wieży kontrolnej?
Piotr Łukaszewicz: Twierdzą, że tak. Ja nie wiem, ja nie widziałem, nie mam dostępu do informacji.
Konrad Piasecki: Ukształtowanie terenu, jar na drodze podchodzenia. On jest również kluczowy dla zrozumienia, co się stało?
Piotr Łukaszewicz: Nie miałby znaczenia w sytuacji, w której załoga wykonywałaby lądowanie posługując się wysokościomierzem barometrycznym ustawionym na poziom lotniska. Miał kluczowe i krytyczne znaczenie w sytuacji, w której - co zostało powiedziane - załoga używała radiowysokościomierza.
Konrad Piasecki: Czyli był takim czynnikiem dezorientującym, sprawiał, że załoga myślała, że jest trochę wyżej, a potem się nagle okazało, że jest dużo niżej.
Piotr Łukaszewicz: Niewątpliwie wprowadził załogę z błąd. Interpretacja wskazań radiowysokościomierza była błędna.
Konrad Piasecki: A czy załoga mogła nie wiedzieć o tym, że ten jar tam jest?
Piotr Łukaszewicz: Nie mam pojęcia, być może tak.
Konrad Piasecki: Przecież ma dokumentację lotniska. Powinna przynajmniej.
Piotr Łukaszewicz: Zgadza się, ale jeszcze raz powtarzam: podejście do lądowania wykonuje się w tych warunkach, z takim wyposażeniem, z wykorzystaniem wysokościomierza barometrycznego, który "0" pokazuje na progu pasa. Samolot uderzył w ziemię 15 metrów poniżej progu pasa.
Konrad Piasecki: A jeszcze wracając do tej dyskusji o tym, czy lot cywilny czy wojskowy. Czy jest jakiś czynnik, który to wyznacza, jasno mówi: "lot cywilny musi być taki, a lot wojskowy musi być taki".
Piotr Łukaszewicz: Jeżeli prowadzimy tę dyskusję, jeżeli jest dyskusja polityczna z udziałem ministrów, to znaczy, że nie.
Konrad Piasecki: I niczego w praktyce latania nie ma takiego, co przesądza?
Piotr Łukaszewicz: Panie redaktorze, samolot czy cywilny, czy wojskowy, podobnie jak pojazd wojskowy, znajdujący się na drodze publicznej - a ten samolot wykonywał lot w przestrzeni międzynarodowej - musi wykonywać lot według obowiązujących przepisów międzynarodowych. Więc jeżeli puścimy samochód wojskowy na ulicę, to, czy chce, czy nie chce i tak musi przestrzegać przepisów cywilnych. To, że wykonuje zadanie wojskowe nie ma najmniejszego znaczenia. Tam jest jedna różnica. Lot stricte wojskowy to są ćwiczenia, to są manewry wojskowe, ale te są wykonywane z dala od przestrzeni powietrznej kontrolowanej. Tej, w której latają cywilne samoloty.