Nie masz biletu - nie usiądziesz. I nie chodzi o miejscówkę w pociągu, tylko... poczekalnię na Dworcu Głównym PKP w Gdańsku. Zakaz wymierzony jest przede wszystkim w bezdomnych - tłumaczy zarząd dworca.
Zdumieni zakazem są nawet pasażerowie, choć przyznają, że na dworcu jest problem z bezdomnymi. To chyba nie jest dobry sposób. Na walkę z bezdomnymi powinny mieć wpływ inne organizacje, a nie tylko kolej. To trochę chamstwo, bo tu przychodzą też na przykład osoby towarzyszące, które tylko kogoś odprowadzają - mówi jeden z podróżnych. Jedna z czekających na pociąg kobiet ma podobne zdanie: Myślę, że jak bezdomni nie usiądą na krześle, to usiądą obok. Na ziemi chociażby. Poza tym nie sądzę, żeby bezdomny chodził i czytał takie tabliczki, i jeszcze się nimi przejął dodatkowo.
Zarządca Dworca tłumaczy, że w budynku jest za mało miejsc siedzących, a podróżni często skarżą się, że zajmują je osoby niepożądane. Przede wszystkim była to inicjatywa firmy ochroniarskiej. Chce ona umiejętnie wyprowadzać osoby które w ogóle nie mają prawa przebywania na dworcu, a utrudniają życie podróżnym. Chodzi przede wszystkim o osoby niepożądane - zgodnie z regulaminem dworców. Osoby po spożyciu alkoholu czy w jakiś sposób odstraszające innych ludzi swoim zapachem czy ubiorem nie powinny tam przesiadywać - tłumaczy Adam Neuman, dyrektor Rejonu Dworców Kolejowych w Gdańsku.
Dodaje, że zakaz egzekwować ma właśnie firma ochroniarska pilnująca dworca.
Napis zakazujący siadania bez biletu umieszczono także w języku angielskim. Cześć pasażerów czytając dwujęzyczną tabliczkę się uśmiecha, ale niektórzy się przerażają. Starsza pani, która przyszła odprowadzić córkę na pociąg ma sporo wątpliwości. Nie muszę mieć biletu, bo na przykład przychodzę kogoś tylko pożegnać. Jestem osobą niepełnosprawną, mam siąść? Nie wolno mi bo nie mam przyzwolenia, tak? To jest chore - tłumaczy kobieta. Trochę straszno, trochę śmieszno. Głównie śmieszno. Na pewno będzie martwy przepis, miejmy nadzieję, że to zniknie - mówi kolejna z pasażerek.
Nic jednak na to nie wskazuje. Bo w Gdańsku nie ma typowej, pojemnej poczekalni. Dlatego zarządca próbuje walczyć o miejsca dla pasażerów innymi sposobami. Do remontu dworca, na pewno tej poczekalni nigdzie nie wygospodarujemy - mówi Neuman. Pytanie tylko, czy sposób na walkę gdańskim problemem jest właściwy.