"Już po pierwszych oględzinach miejsca zdarzenia i wraku nie było żadnych wątpliwości jak wyglądał przebieg ostatniej fazy lotu Tu-154. To wszystko układało się w taki logiczny ciąg zdarzeń, że nie było wątpliwości, żeby mogło być inaczej" - mówi Edmund Klich, polski akredytowany przy MAK, odpowiadając na pytania słuchaczy RMF FM.

Rozczłonkowanie samolotu nastąpiło po uderzeniu w brzozę. Gdyby profesor Binienda pojechał do Smoleńska i zobaczył te brzozę, wbite w nią fragmenty samolotu, nie wysuwałby argumentów wybuchowych, czy takich, że brzoza nie może przeciąć skrzydła. Ja często pokazuję film, na którym silnik samolotu rozbija się po uderzeniu kurczaka. Takie rzeczy są możliwe - podkreśla Klich.

Widziałem to miejsce. Spędziłem tam wiele dni. Dla mnie nie było żadnych wątpliwości. To było normalne zderzenie samolotu pasażerskiego w pozycji odwróconej. Dlatego zniszczenia były większe. Przed uderzeniem w brzozę nie znaleziono żadnych elementów samolotu. Potwierdzają to także rejestratory. Na nagraniach z kokpitu jest od tego momentu przeraźliwy krzyk ludzi, którzy wiedzą, że już z tego nie wyjdą - wspomina gość RMF FM.

"To był mój jedyny błąd..."

Biorąc pod uwagę informacje, które dostałem, mam jeden problem. Zbyt wcześnie powiedziałem o obecności generała Błasika w kokpicie. To jedyny błąd. To było niepotrzebne - przyznaje.

"Amerykanie nie mają wątpliwości - winna załoga"

Jako akredytowany, mogłem poprosić kogoś jako doradców, ale nie widziałem takiej potrzeby. Mieliśmy odpowiednich ekspertów - mówi pytany o ewentualną pomoc Amerykanów w badaniu katastrofy. Uznaliśmy, że nie ma takiej potrzeby. Znam opinie wielu amerykańskich specjalistów. Oni nie mają wątpliwości. Większość na świecie przychyla się do tez raportu MAK. Przyjmuje się, że odpowiedzialność ponosi załoga samolotu - dodaje.

"Nikt nie widział uderzenia w brzozę"

Nie spotkałem nikogo, kto by widział sam moment uderzenia samolotu w brzozę - przyznaje Klich w RMF FM.

"Trzeba było sprawdzić ponownie"

Sprawdzaliśmy wrakowisko, szukaliśmy także elementów biologicznych, ale trzeba było sprawdzać ponownie. Szczątki jak kamienie, mogą z ziemi wychodzić nawet po wielu latach - zauważa.

"Przyzwolenie na korupcję w Polsce"

Korupcja w Malborku? Afery korupcyjne w Polsce są zbyt częste, za mało ścigane i za mało karane. Mamy zbyt dużo korupcji w Polsce i nie widzę żadnej chęci walki z nią. Jest przyzwolenie - podkreśla Klich.

"Sławny ortopeda w rodzinie"

Oprócz nazwiska nic mnie nie łączy z Kasią Klich - odpowiada pytającej o to słuchaczce RMF FM. Jedyną znaną osobą w mojej rodzinie jest mój syn, który jest lekarzem ortopedą - dodaje.

(MRod)