Jesteś kinomanem o słabych nerwach? Panicznie boisz się wampirów, a tematyka okultyzmu wywołuje u Ciebie ciarki na całym ciele? Nie czytaj następnych zdań tego tekstu. Jeśli przed ekranem lubisz się nie tylko wzruszać, ale również bać, witamy wśród swoich! Przed Tobą subiektywny przegląd filmów, które w haloweenowy wieczór nastraszą każdego.
Nie znacie jeszcze "Gabinetu dr Caligari"? To jedno z najwcześniejszych dzieł niemieckiego ekspresjonizmu, obraz w reżyserii rodowitego wrocławianina - Roberta Wiene. Film niemy, którego premiera jest datowana na 1920 rok, zadziwia swoją ponadczasową formą, opartą na fantasmagorycznej scenografii. A historia zbrodniarza, który zmusza swego pacjenta - somnambulika do popełniania ohydnych mordów naprawdę trzyma w napięciu nie jednego współczesnego widza. Można najeść się strachu! Zobaczcie trailer!
Coś dla fascynatów tematyki wampirycznej, a także zwolenników ambitnego horroru - "Nosferatu wampir" w reż. Wernera Herzoga. To oniryczna, przejmująca, ale i budząca grozę opowieść o krwiożerczym, monstrualnym Draculi (w tej roli legendarny Klaus Kinsky). Takim, który jednocześnie... gardzi swymi wampirzymi poczynaniami. Niesamowite aktorstwo, klimat, muzyka i... znakomity punkt do rozważań natury egzystencjalnej i filozoficznej.
To nie żart - nasi południowi sąsiedzi mają na koncie jeden z najbardziej przerażających filmów w historii kinematografii. Mowa o "Palaczu zwłok". Przedstawiona w nim historia obłędu pracownika praskiego krematorium, rozgrywa się w latach 30., czyli czasach szerzącej się ideologii nazizmu Obraz szokuje, wręcz przyprawia o gęsią skórkę. A jego groteskowa forma tylko pogłębia strach towarzyszący seansowi.
Ten film widział prawie każdy. Sekta, okultyzm, a może misternie nakreślone studium schizofrenii - o czym jest kultowe już "Dziecko Rosemary"? Być może to niedopowiedzenie czyni z obrazu Romana Polańskiego dzieło doceniane przez kolejne już pokolenie widzów. Dzieło, którego grozy nie zwiastuje urokliwa kołysanka nucona na wstępie przez Mię Farrow. Dopiero z biegiem fabuły kompozycja Krzysztofa Komedy nabiera charakteru diabolicznego. Posłuchajcie!
Kiedy w jednym projekcie spotykają się talenty Stephena Kinga, Stanleya Kubricka i Jacka Nicholsona to musi on przejść do historii. "Lśnienie" to film niezwykły tak, jak niezwykłe są pojawiające się w nim bliźniaczki w błękitnych sukienkach. Jego historia obrosła w przeciekawe anegdoty. Robert Ziębiński w książce Stephen King. Sprzedawca strachu odnotowuje, że praca nad sceną z krwią wylewającą się z windy trwała prawie rok, bo dla Kubricka wciąż była ona zbyt mało krwista. Gdy wreszcie udało się to dopracować, genialny reżyser musiał wmówić decydentom, że to nie krew, ale... woda z rdzą - inaczej scena nie mogłaby się pojawić w zwiastunie filmu.
"Medium" Jacka Koprowicza z pewnością należy do filmów, po obejrzeniu których nie ma się ochoty na spanie przy zgaszonym świetle. Świetnie obsadzona - na ekranie mamy m.in. Grażynę Szapołowską, Jerzego Zelnika, Jerzego Stuhra, Władysława Kowalskiego czy Michała Bajora - mroczna historia rozgrywa się w Sopocie w latach 30. ubiegłego wieku. Do tajemniczej willi trafiają osoby, które nigdy nie miały zamiaru się tam pojawić. Działają jakby w transie, same nie wiedzą, do czego zmierzają. Nie mają świadomości, że miejsce, które ich przyciąga, jest miejscem zbrodni.
Każdy z nas ma za sobą wiele ciężkich poranków, do których nie chce się wracać. Czym jednak jest pobudka w najbardziej nawet zawstydzających okolicznościach przy tej, którą musiał przeżyć bohater "Rękopisu znalezionego w Saragossie"? Budzenie się pod szubienicą braci Zota i patrzenie w oczy wygłodniałego sępa to tylko jeden z wielu budzących grozę elementów, które spotyka na swojej drodze grany przez Zbigniewa Cybulskiego Alfons van Worden. Wykreowana w całości w Polsce i uroczo teatralna dziś Hiszpania pełna jest czaszek, łotrów, barwnych osobowości i zawikłanych historii. Trudno się jej momentami nie bać, ale też trudno jej nie pokochać - tak jak choćby Martin Scorsese, który wytrwale promuje to polskie dzieło na świecie.
Janusza Majewskiego jedni kojarzą z "Zaklętymi rewirami", inni z "C.K. Dezerterami" czy niedawną "Małą maturą". Warto zwrócić uwagę, że ten popularny reżyser ma za sobą zabawę konwencją filmu grozy. Króciutki film "Ja gorę" opowiada historię szlachcica Krzywdy-Pogorzelskiego, który wprowadza się do zamku nawiedzonego przez poprzedniego właściciela. Tak zaczyna się jego udręka z wyjątkowo złośliwym duchem mówiącym - co z perspektywy czasu dodaje obrazowi uroku - głosem Władysława Hańczy, czyli nieśmiertelnego Kargula z "Samych swoich". Gdzie ratunku szuka zdesperowany sarmata, jak duch oswaja nowe technologie i co ma z tym wspólnego jeden ze Starszych Panów? Nie ma co tego zdradzać, to trzeba zobaczyć. Idealna pozycja na uspokojenie głowy po seansie naprawdę strasznych filmów.
I na koniec - "Inni". Produkcja z 2001 roku, już klasyka gatunku. Film, który wyznaczył nowe trendy w tworzeniu kina grozy i przypieczętował jego główną zasadę: Najstraszniejsze jest to, co niewidoczne dla oczu.