Zaledwie trzy godziny (z dwiema przerwami) zajęło Trybunałowi Konstytucyjnemu uznanie za niezgodną z konstytucją uchwały Sejmu, kwestionującej działania Trybunału. Tempo jest imponujące, a wyrok zgodny z przewidywaniami, zwłaszcza że nikt już sędziom nie przeszkadza. Ważenie racji jest łatwiejsze, kiedy waży się tylko jedną - tę właściwą.

Sędziom Święczkowskiemu, Pawłowiczowi i Sochańskiemu nie przeszkadza w orzekaniu nawet to, że w rozprawie nie bierze udziału żadna ze stron poza jedną. Jedynym poza sędziami obecnym na sali uczestnikiem postępowania był przedstawiciel wnioskodawców, czyli posłów PiS, którzy Trybunał wspierają, a działania sejmowej większości kwestionują.

W rozprawie ani nie brał udziału obligatoryjny uczestnik postępowania, przedstawiciel Prokuratora Generalnego, ani reprezentant Sejmu, bądź co bądź - organu wydającego ocenianą przez TK uchwałę.

Art. 42 ustawy o postępowaniu przed Trybunałem wyraźnie nakazuje rozpatrywanie sprawy z udziałem organu, który wydał oceniany akt normatywny.

Ktoś może powiedzieć, że uchwała Sejmu z natury nie jest akurat takim aktem, bo nie stanowi zwykle źródła prawa, a jest wyrażeniem stanowiska, opinii, apelem itp. Ten ktoś miałby rację, tyle że sam wnioskodawca, Krzysztof Szczucki sporo uwagi poświęcił dowodzeniu, że akurat ta uchwała miała charakter normy prawnej - w przeciwnym wypadku działanie Trybunału byłoby pozbawione sensu.

Trybunał zaś podzielił opinię, że uchwała stanowiła normy. Skoro jednak tak, to ocenianie jej bez udziału przedstawicieli autorów łamało art. 42...

Sędziowie nie są jednak małostkowi. Zbojkotowany przez wszystkich TK postanowił jednak nadal spełniać stawiane przed nim zadania, i tak też uczynił. To, że są to oczekiwania bardzo specyficzne i niekoniecznie budujące jego autorytet nie ma już znaczenia.