W samo południe ma się zacząć spotkanie ministra sprawiedliwości Adama Bodnara z przedstawicielami stowarzyszeń sędziowskich. Dyskusja może być burzliwa przez decyzję Senatu o dopuszczeniu tzw. neo-sędziów do kandydowania do nowej KRS. Przebieg spotkania pozostanie pewnie tajemnicą, ostateczne konkluzje poznamy pewnie za kilka tygodni.
Między bardzo ostro od tygodnia poróżnionymi stronami - rządem i stowarzyszeniami sędziowskimi, które protestują przeciwko zmianom w ustawie o nowej KRS - musiało do niej wreszcie dojść bezpośrednio. Chodzi o fundamentalną zmianę przez Senat tego, co uchwalił Sejm. Posłowie na wniosek rządu zablokowali w ustawie możliwość kandydowania do nowej, odrodzonej KRS tzw. neo-sędziom. Tydzień temu jednak, także za zgodą rządu senatorowie jak jeden mąż (88 za, 0 przeciw, 0 wstrzymujących się) tę blokadę znieśli - i w takiej wersji odesłali ustawę z powrotem do Sejmu.
Zdarza się ostatnio, że prace parlamentu polegają na wzajemnym klepaniu się po plecach przez Sejm i Senat. W sprawę tworzenia KRS na nowych zasadach dynamicznie wdali się jednak sami zainteresowani. Stowarzyszenia sędziowskie Iustitia i Themis, których członkowie bronili niezależności sędziów i słono za to czasem płacili, poczuli się oszukani. Tym, że nowa władza równa ich z tymi, którzy awansowali za rządów PiS przez bezprawną ich zdaniem KRS.
Jeden z takich właśnie nękanych dyscyplinarkami sędziów, Igor Tuleya uznał po decyzji Senatu, że "rewolucja została sprzedana przez polityków", autorytety prawne prof. Stanisław Zabłocki, Włodzimierz Wróbel, Obywatele RP, KOD, Silni Razem jak jeden mąż rzuciły się na rząd, podkreślając sprzeniewierzenie się deklaracjom przywrócenia praworządności.
Prof. Wróbel napisał: "Jeśli nowa Krajowa Rada Sądownictwa ma zweryfikować niekonstytucyjne konkursy na stanowiska sędziowskie z lat rządów PiS, to nie może w niej być osób, które same zdobyły stanowiska w takich wadliwych konkursach" - i wielokrotnie usłyszał to już w ostatnich dniach Adam Bodnar. Dziś pewnie także usłyszy.
Bez trudu można sobie wyobrazić sytuację, w której Adam Bodnar do wzburzonych sędziów mówi tak: rozumiem państwa poruszenie i częściowo je podzielam. Jako osoba pełniąca funkcję polityczną muszę jednak być realistą i ostrzec - jeśli nie ustąpimy w sprawie tzw. neo-sędziów, to mamy gwarancję, że Andrzej Duda zawetuje tę ustawę, i w efekcie nadal będzie działała obecna KRS. Nie zmieni się zatem zupełnie nic.
Ustępując w tej drobnej sprawie mamy jednak szanse na wejście ustawy w życie. A przecież dotyczy ona tylko zasad tworzenia KRS przez wybory wśród sędziów. Zatem po prostu ogarnijcie się! Sama Iustitia to ponad 3 z 10 tys. sędziów. Jest was znacznie więcej niż neo-sędziów. A są przecież jeszcze sędziowie rodzinni, administracyjni i tacy, którzy nie należą do żadnych stowarzyszeń. Macie struktury, przekonania, doświadczenie - wystawcie po prostu lepszych kandydatów niż neo-sędziowie, i wygrajcie z nimi wybory! Bez dyskwalifikowania rękami ustawodawcy konkurentów już na starcie.
Czy powyższa argumentacja przemówi do sędziów? Tego nie wiem, jednak niewiele wskazuje na to, by rząd ostatecznie zamierzał ustąpić przed presją środowiska i bronić zakazu kandydowania neo-sędziów do KRS. Z akceptacją sędziów czy nie - decyzję podejmą politycy. Ci zaś kierują się opartą na realiach kalkulacją.
Decyzja o tym, co dalej z neo-sędziami w KRS prawdopodobnie zapadnie dopiero za parę tygodni, już po eurowyborach. Wcześniej Sejm nie zdąży - to oficjalnie. A nieoficjalnie - nie będzie chciał, bo podjęcie jakiejkolwiek decyzji będzie oznaczało utratę części wyborców i przy okazji podniesie dym wokół rządzących; że niedogadani, że się sprzeniewierzyli zasadom itp.
Z perspektywy koalicji lepiej będzie poczekać do czasu, aż wyborcy nie będą już do niczego potrzebni, bo na horyzoncie nie będzie już wyborów. Wcześniej podjęte zobowiązania nadal będą przecież rozliczane. Przywrócenie praworządności i stworzenie zgodnej z Konstytucją KRS należy zaś do tych najważniejszych.