Wstyd mi i żal za wymiar sprawiedliwości. Żal, że same zawody prawnicze nadwyrężyły swój autorytet. Nie przez to, że tam się zdarzają sprawy nieprzyzwoite, tylko przez to, że o nich milczały - mówi prof. Wiktor Osiatyński, autor książki "Rzeczpospolita obywateli".
Tomasz Skory: Co czuje profesor prawa, obserwując sytuację polskiego wymiaru sprawiedliwości? Z jednej strony, wg wszelkich danych ma się coraz lepiej, usprawnia się, przyśpiesza rozpatrywanie spraw, a z drugiej mówiący o tym minister sam zeznaje przed komisją śledczą na temat pomocy, jaką jego firma udzielała jakiś tam spółkom gangsterskim.
Wiktor Osiatyński: Jest mi wstyd, jest mi żal, szkoda. Trochę mam złości. A najbardziej mi żal tego, że same zawody prawnicze nadwyrężyły swój szacunek i autorytet. Nie przez to, że tam się zdarzają sprawy nieprzyzwoite, tylko przez to, że o tych nieprzyzwoitych sprawach milczały. Zawód prawniczy: sędzia, adwokat, prokurator – to są zawody zaufania publicznego. W tych zawodach ludzie reprezentują nas, wykonują rożne czynności w naszym imieniu, w imię również sprawiedliwości i oczywiście, że w każdym zawodzie znajdzie się czarna owca. Natomiast istota zaufania i autorytetu tych zawodów polega tylko na jednej rzeczy, że te zawody mają przejrzyste, widoczne publicznie sprawne instytucje piętnowania czarnych owiec.
Tomasz Skory: A te instytucje chyba kuleją, bo samorząd zawodowy zamienia się w związek zawodowy.
Wiktor Osiatyński: Niestety tak, tak się stało w dużej mierze z Krajową Radą Sądownictwa i z Adwokacką. W każdym razie ja nie słyszę i nie widzę, dopóki prasa czegoś nie wyniesie; czasem jakieś organa ścigania. Ja nie widzę nawet gotowości poszukiwania czegoś. Wiem, że i korupcja i nadużycia istnieją. Nie jest ich tak dużo, na pewno jednak większość sędziów to są dobrze, uczciwie pracujący sędziowie. Ale oni nie zdają sobie sprawy, że ich opinia zostaje nadwyrężona przez to, że nie ma mechanizmu pozbywania się czarnych owiec. I wszyscy mają w oczach ludzi złą opinię.
Tomasz Skory: A ostatnie doniesienia o nieprawidłowościach to: afera korupcyjna w gdańskim sądzie obejmująca sędziów, prokuratorów, adwokatów; kilku sędziów poszło dość nagle na urlop; w Kaliszu trudno znaleźć sędziego, który byłby bezstronny przy sądzeniu Piotra Szynalskiego; sędzia Kluk nie widząca niestosowności, że niejaki „Marcepan” mówi jej to, co chciałaby usłyszeć ze względu na swojego ojca – notabene generała policji, właśnie aresztowanego. Takich przykładów mam więcej. Panie profesorze, co się stało z ludźmi, którzy mają szczególnie dbać o prawo?
Wiktor Osiatyński: Myślę, że nigdy po 89 roku, kiedy sądom nadano niezależność i niezawisłość, nie pracowano solidnie nad ustaleniem – powtórzeniem jest niby karta etyki zawodowej sędziów, ale naprawdę nad wcieleniem tej karty w życie i nastąpiło rozluźnienie standardów nie tylko w sądownictwie. Uważam, że rozluźnienie standardów zawodów zaufania publicznego – z politykami włącznie – jest główną bolączką Polski dzisiaj.
Tomasz Skory: Czyta o tym wszystkim obywatel, słucha. I co może zrobić?
Wiktor Osiatyński: Obywatel sam, jeśli się nie zorganizuje z innymi, niewiele może robić. Może napisać list, skargę. Dla dobrego samopoczucia niech pomyśli o tych sprawach, gdzie sądy dobrze osądziły. Natomiast społeczeństwo obywatelskie to nie jest sam obywatel, to są organizacje, instytucje. Uważam, że bardzo jest potrzebne powołanie, tworzenie, finansowanie organizacji społecznych, obywatelskich – ale dobrze przeszkolonych – monitorujących pracę i działanie sądów. Do patrzenia na ręce.
Tomasz Skory: Chodzenia na rozprawy i patrzenia, czy nie ma przekrętów?
Wiktor Osiatyński: Tak. Z sądem jest taki problem, że on jest niezawisły od innej władzy wykonawczej i czasami władza wykonawcza powinna mieć prawo dyscyplinowania, jeśli chodzi o jego sprawność funkcjonowania. Ale u nas sędziowie mówią, że to jest zamach na niezawisłość sędziowską. To można odrzucić. Ale tak naprawdę to tylko społeczeństwo dobrze funkcjonujące, organizacje monitorujące mogą przymusić te sądy do większej odpowiedzialności. I to w naszym interesie jest. Jak ktoś przychodzi na rozprawę, to ten sędzia już trochę inaczej postępuje.
Tomasz Skory: Ale co zrobić z pozostałymi elementami tego najważniejszego dla przestrzegania prawa mechanizmu – policją, prokuraturą. Im nie da się patrzeć na ręce.
Wiktor Osiatyński: Każdy jest osobnym przypadkiem. Z policją rzeczywiście jest trudno. Prasa sobie trochę radzi z prokuraturą. Z policją jest jeden sposób – to jest prowokacja policyjna przeciwko korupcji i nadużyciu władzy w policji. W ten sposób zlikwidowano korupcję w policji nowojorskiej i innych amerykańskich miastach. W Nowym Jorku jest ponad 1000 prowokacji policyjnych robionych przez policję.