Sprawa abpa Wielgusa naraziła na szwank autorytet Watykanu - komentuje w Kontrwywiadzie RMF FM Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny miesięcznika "Więź".
Kamil Durczok: „Dzisiaj dokonał się nad arcybiskupem Wielgusem sąd. Cóż to za sąd? Na podstawie świstków, dokumentów trzeci raz odbijanych”. Przeciwko komu kierował te słowa kardynał Glemp?
Zbigniew Nosowski: Te słowa były nietrafione z kilku powodów. Przede wszystkim z tego powodu, że należało wczoraj, po decyzji samego arcybiskupa i przyjęciu jej przez Stolicą Apostolską należało łagodzić nastroje. Niestety, nieudolna obrona arcybiskupa Wielgusa przez prymasa Polski prowokowała te manifestacje, okrzyki.
Kamil Durczok: Prowokuje też pytanie, czy to nie była obrona przez atak. Ten sąd, o którym mówił prymas, to jest też decyzja Benedykta XVI. Trudno nie odbierać tych słów, jak: a my tu mamy w Polsce swoje zdanie.
Zbigniew Nosowski: Myślę, że żadną miarą nie miało to intencji polemiki z papieżem. Raczej było to na użytek wewnętrzny. Ale zawierały się w tych słowach, jeśli dobrze przeanalizować, i potępienie IPN i Kościelnej Komisji Historycznej, mniejsza o te jakiekolwiek inne działania, w tym komisji, w której ja uczestniczyłem – komisji Rzecznika Praw Obywatelskich. Nawet Kościelna Komisja historyczna, czterech wybitnych księży profesorów historii plus dwóch wybitnych świeckich prawników, obaj są członkami Trybunału Konstytucyjnego – nie ma możliwości, by ci ludzie, zgadzając się jednoznacznie w konkluzjach, do których doszli, byli ludźmi, którzy chcą wydawać na podstawie świstków jakiekolwiek wyroki.
Kamil Durczok: Ale czy to są słowa i opinie, które mogą mieć konsekwencje, które obrazują nurt czy część opinii Episkopatu, czy może to była chwila, w której emocjom uległ ks. prymas?
Zbigniew Nosowski: Ks. prymas dowiedział się o tym, że ma mówić kazanie w czasie tej mszy świętej niewiele przed jej rozpoczęciem. Nie słynie z tego, by był wybitnym kaznodzieją – mówił, co mu serce podpowiadało. Największy dramat – moim zdaniem – jest jednak w odniesieniu do prostych ludzi, którzy brali udział w tej uroczystości czy byli słuchaczami, bo największym problemem jest to, byśmy zrozumieli jako polscy katolicy, że ks. abp Wielgus nie jest ofiarą medialnej nagonki, niesprawiedliwej, ale ofiarą własnych błędów. I to nawet mniej tych popełnionych w przeszłości, ale tych w ostatnich dniach.
Kamil Durczok: O dezorientacji niech świadczy fakt, że w chwili, w której w katedrze św. Jana rozległy się okrzyki: „nie”, „hańba”, „zostań z nami”, prezydent bił brawo.
Zbigniew Nosowski: W pierwszej chwili wyglądało na to, że zebrani w katedrze usiłują oddać honor godności człowieka, który potrafił w tej rzeczywiście bardzo okropnej sytuacji dla siebie – powtarzam to nieustannie – przeżywał niesławę nieproporcjonalną do swoich win, jego winy nie są tak wielkie, nie był wielkim agentem – był człowiekiem, który dał się w to uwikłać, ale uwikłał się o wiele bardziej przez zaprzeczanie, krętactwa.
Kamil Durczok: A jak to możliwe, że papież w odstępie dwóch tygodni odurza najpierw abp Wielgusa pełnym zaufaniem, a potem ustami rzecznika mówi, że niszczył autorytet Kościoła?
Zbigniew Nosowski: To wydaje mi się sprawą kluczową i niedocenianą jeszcze w analizowaniu rozwoju wydarzeń. Słusznie zwraca pan na to uwagę, ponieważ to jest rzecz najbardziej niebywała. Cały autorytet Stolicy Apostolskiej, z papieżem na czele, został rzucony na szalę dwa tygodnie temu, po pierwszych oskarżeniach tygodnika „Wprost”. To było bezprecedensowe oświadczenie, że papież wie o wszystkim. A dwa tygodnie później po ujawnieniu szczegółowych materiałów SB zgromadzonych w IPN Watykan i papież musieli podjąć działania zachęcające - usilnie proszące – jak mówi kodeks postępowania kanonicznego.
Kamil Durczok: Pojawia się pytanie, kto dostarczał takich informacji papieżowi?
Zbigniew Nosowski: Za procedurę selekcji kandydatów na stanowiska biskupie w poszczególnych krajach odpowiedzialne są nuncjatury apostolskie. W tym przypadku tą osobą odpowiedzialna jest abp Józef Kowalczyk. Wiadomo, że proces poszukiwania kandydata na mnogo metropolitę warszawskiego trwał prawie rok. Mówiło się, ale to są informacje poufne, więc nie potrafię ich potwierdzić, że prawdopodobnie pierwsza trójka, bo nuncjusz przedstawia papieżowi trzech kandydatów, pierwsza trójka została w całości odrzucona.
Kamil Durczok: I potem pojawił się abp Wielgus. Jeśli jest coś na rzeczy, że ostatnie doniesienia wywołały zdenerwowanie papieża, to będą konsekwencje?
Zbigniew Nosowski: Myślę, że poważnego przemyślenia będzie wymagała cała procedura selekcji i uwzględnienie przy selekcji kandydatów w krajach postkomunistycznych tej właśnie sprawy.
Kamil Durczok: A myśli pan, że przyznanie, że naraziłoby na szwank autorytet głowy Kościoła katolickiego, to arcybiskup Kowalczyk, nuncjusz apostolski, zostanie odwołany?
Zbigniew Nosowski: Każdy nuncjusz jest dyplomatą, jest pracownikiem służby dyplomatycznej, to nie jest urząd arcybiskupi sprawowany dożywotnio, każdy nuncjusz jest dyplomatą, zazwyczaj tak jak ambasadorowie w innych krajach przez okres średnio czteroletni. Nuncjusz Kowalczyk jest w Polsce od lat 18. To jest sytuacja bardzo wyjątkowa.
Kamil Durczok: To jeszcze tylko krótko na koniec. Jak głęboki pozostanie podział posród wiernych w polskim Kościele po tej sprawie?
Zbigniew Nosowski: Mam nadzieję, że i ze strony księdza prymasa i ze strony arcybiskupa Głodzia i ze strony ojca Rydzyka, odpowiedzialnego za zgromadzenie tych tłumów, które wczoraj manifestowały, jednak doczekamy się na głos, który uzna, że winę za cały proces ponoszą nie media, nie atak na Kościół, ale krętactwa ze strony arcybiskupa Wielgusa i dzięki temu te podziały będą mogły być zaleczone.