Mógłbym operować kilka razy więcej pacjentów i rozładować kolejki. Jednak każdy pacjent przyjęty ponad plan, to wpędzanie szpitala w długi - przyznaje Jarosław Rosłon dyrektor szpitala wojewódzkiego w warszawskim Międzylesiu. W placówce na operacje zaćmy trzeba czekać dwa lata.
Mariusz Piekarski: Na jaki zabieg, na jaką procedurę medyczną u pana w szpitalu najdłużej się czeka?
Jarosław Rosłon: Najdłużej - na operację zaćmy. Ale ja, panie redaktorze, jestem w stanie czterokrotnie zwiększyć liczbę operacji i zmniejszyć kolejkę do dwóch miesięcy.
A teraz kolejka jest?
Teraz czeka się około 2 lat. Kolejna kolejka, w której się bardzo długo czeka, to są operacje laryngologiczne, w zakresie przegrody nosa i zatok. To są kolejki, w których czeka się mniej więcej 1,5 roku. Kolejne kolejki to - protezy stawu biodrowego, protezy kolanowe, czyli protezowanie w zakresie ortopedii. Oczywiście moglibyśmy to wszystko zwiększyć w świadczeniach.
Na operacje zaćmy w pana szpitalu czeka się dwa lata i mówi pan: ''mógłbym to zmniejszyć do dwóch miesięcy''. Jak?
W ten sposób, że mam ogromny potencjał i niewykorzystane sale operacyjne, tylko brakuje mi kontraktu.
Przyjęcie każdego kolejnego pacjenta generowałoby już straty?
Tak. To generuje straty, dlatego, że według Narodowego Funduszu Zdrowia operacja zaćmy jest operacją planową. Ja sobie nie wyobrażam, jak operacją planową może być sprawa osoby, która nie widzi. Czy jest to ratowanie tylko zdrowia, czy jest to ratowanie również życia? Przecież ta osoba może się zabić przechodząc przez jezdnię.
Ile to jest operacji tygodniowo, a ile mogłoby ich być?
W tej chwili przeprowadzam kilkaset takich operacji w ciągu roku, bo mniej więcej na tyle mam środków finansowych, a mógłbym przeprowadzać 2-3 tysiące. A ludzie muszą czekać 2 lata.