Czy papieżowi nie można pozwolić spokojnie spędzić świąt w domu, by nabrał sił? Czy musimy stać pod szpitalnym oknem, grać, tańczyć i śpiewać? Coś jest nie tak z tą naszą miłością i troską - mówi dziennikarz Szymon Hołownia.
Tomasz Skory: Oczy świata od kilku tygodni nieustannie wpatrują się w okno, za którym z rzadka pojawia się drobna, odziana na biało, siedząca postać pozdrawiająca zgromadzonych. Czy dzisiaj, w Wielki Piątek też powinniśmy się tego spodziewać?
Szymon Hołownia: Właśnie nie wiem, czy powinniśmy i czy taka postawa jest najlepsza w stosunku do tego, co teraz dzieje się z papieżem. Mam wrażenie, że coś jest nie tak z tą naszą miłością i troską, tak chętnie deklarowaną. Przecież to jest starszy człowiek, który ma prawo chorować. Babcie i dziadkowie wielu z nas też chorują i będąc w tym wieku, idą do szpitala. Nie jest to uznawane za żadną sensację. W jakim papież jest stanie, wszyscy widzimy. Czy nie można mu pozwolić spokojnie spędzić te święta w domu, żeby wykurował się i trochę nabrał sił? Czy naprawdę musimy stać pod szpitalnym oknem, grać, tańczyć, śpiewać i klaskać? Przyznam, że ja tego do końca nie rozumiem.
Tomasz Skory: Ale tysiące osób na Placu św. Piotra, wyczekujące na każdy gest Jana Pawła II, prezentują troskę i wsparcie ludzi na całym świecie, także tych uczestniczących za pośrednictwem mediów. Czy można mieć o to do nich pretensje?
Szymon Hołownia: Nie jestem przekonany, czy można mieć pretensje. Jednak na ich miejscu zastanowiłbym się jeszcze raz nad tym wszystkim. Ich obecność tam nakręca pewien mechanizm, również medialny, przypominający błędne koło – ludzie czekają, więc media się gromadzą i nakręcają histerię, a przez to gromadzi się jeszcze więcej ludzi. Problem tkwi w tym, że w pewnym momencie papież zmienia się z wstrząsającego symbolu – starszego człowieka, zmagającego się z cierpieniem, chorobą, być może ze zbliżającą się śmiercią – w medialny show. Zastanawiamy się wówczas, czy papież podniesie dzisiaj lewą rękę czy prawą, czy grymas na jego twarzy oznaczał płacz czy śmiech i jak głęboko jest osadzona rurka.
Tomasz Skory: Ale może Jan Paweł II chce korzystać z widocznego przywiązania wiernych. Ignoruje przecież lekarskie zalecenia, pojawia się przed tłumem i kamerami, unosi rękę. Czy może to robić przymuszony okolicznościami? Może to jego wola?
Szymon Hołownia: Nie sądzę. Jeżeli ludzie już przyszli, to trudno jest ich zbyć, nie spełniając ich oczekiwań. Oni przecież nie robią tego ze złymi intencjami. Być może nie do końca przemyśleli, co w takiej sytuacji może czuć papież. Sam Jan Paweł II zapewne czuje jakąś presję. Ostatnio mieliśmy do czynienia z sytuacją, gdy gazety pisały, że jeżeli papież pokaże się w oknie, to znaczy, że alarmu nie ma. Jeżeli zaś się nie pokarze, to oznacza, że trzeba wszczynać alarm. Gdyby wtedy papież się nie pokazał, pod jego oknem nie byłoby stu, a trzystu reporterów i szaleństwo zaczęłoby się zakręcać. Gdzie są w tym momencie święta?
Tomasz Skory: Ale to jest trochę inny aspekt sprawy, ponieważ papież musi sobie też zdawać sprawę, że stanowi doskonały przykład godności i siły dla ludzi schorowanych, starych. Jest dla nich otuchą – może to go popycha do tych medialnych zachowań?
Szymon Hołownia: Zgadzam się. Tu jest jednak jeszcze jedna sprawa. Papież jest świadom swojej roli i nie chce zasłaniać sobą i tym medialnym show, które jest wokół niego, istoty świąt. My przecież będziemy się w czasie świąt koncentrować właśnie na tych doniesieniach – o gałeczkach, podniesionej i opuszczonej ręce. Papież nie chce sobą zasłaniać istoty świąt, ponieważ jest człowiekiem pełnym pokory. Z drugiej strony, nie należy szukać tu symboli. To puste krzesło, puste miejsce z bazylice watykańskiej byłoby mniej ważnym i dosadnym symbolem papieskiego cierpienia w samotności? Może to byłoby jeszcze bardziej wyraziste.
Tomasz Skory: Jan Paweł II w gruncie rzeczy tak właśnie mógłby się zachować. Sądzi pan, że wierni nie mieliby mu tego za złe? Nie mieliby jakiegoś żalu do niego?
Szymon Hołownia: Jeżeli ja kogoś kocham i się o niego troszczę, to przede wszystkim dbam, żeby miał spokój i mógł wypocząć, żeby nie musiał podchodzić do okna, machać, pozdrawiać i robić innych rzeczy. Nawet jeżeli czuje się na siłach, niech nie celebruje tych wszystkich uroczystości i niech odpocznie. Te uroczystości nie będą przez to mniej ważne i mniej dostojne, a być może z tym pustym fotelem będą jeszcze bardziej wymowne. Papież cierpi i źle się czuje. To byłoby małoduszne czuć się w tym momencie zawiedzionym albo mieć pretensje do Ojca Świętego z tego powodu, że się nie pokazał.
Tomasz Skory: Kilka ciekawych uwag o powściągliwości na Wielki Piątek. Dziękuję za rozmowę.