Pracujący w „Halembie” nie mieli szans - mówi Piotr Buchwald, prezes Wyższego Urzędu Górniczego. Gość Kontrwywiadu RMF FM zapowiada, że komisja WUG rozpocznie pracę od wizji lokalnej.
Konrad Piasecki: Wybuch, długie oczekiwanie, dramatyczna akcja ratunkowa i ta najbardziej tragiczna wiadomość. Nie było żadnej szansy na uratowanie górników z „Halemby”? Wszyscy zginęli w momencie wybuchu?
Piotr Buchwald: Trzeba pamiętać, że przy wybuchu metanu temperatura osiąga 1500 stopni Celsjusza i w pierwszej fazie powstaje atmosfera beztlenowa. Po zwłokach poszkodowanych widzimy, że nie mieli najmniejszych szans.
Konrad Piasecki: Wszyscy żyliśmy nadzieją, okazały się one płonne. Jak ratownicy opisywali to, co zastali w tym fatalnym korytarzu?
Piotr Buchwald: Z pierwszych relacji, które do nas docierają wynika, że wyrobisko nie było zniszczone. W ramach komisji dochodzeniowej będziemy prowadzili przesłuchania rozmowy m.in. także z ratownikami – dowiemy się o wszelkich szczegółach. Niezależnie od tego komisja, którą powołałem pod swoim przewodnictwem będzie rozpoczynała pracę od wizji lokalnej tam na dole.
Konrad Piasecki: To największa katastrofa w polskim górnictwie od wielu lat. Ma pan dziś poczucie, że była ona wynikiem jakiegoś straszliwego splotu okoliczności czy może jednak ktoś zawinił?
Piotr Buchwald: Przyczyn może być kilka – po to jest powołana ta komisja, która na pewno bardzo precyzyjnie określi przyczyny i okoliczności.
Konrad Piasecki: Z gorączkowych relacji górników z „Halemby” wynikało, że tam dochodziło do lekceważenia zasad bezpieczeństwa, że mimo świadomości zagrożenia metanem, wysyłano ludzi na trudne odcinki i korytarze, że oszukiwano czujniki. Uważa pan, że to są prawdziwe opowieści?
Piotr Buchwald: Nie lekceważymy takich relacji, one będę przedmiotem wnikliwej analizy, także ze strony prokuratury i NIK, które równolegle przeprowadzają dochodzenie.
Konrad Piasecki: Myśli pan, że jest to prawdopodobne, że władzom kopalni tak straszliwie zależało na zyskach, że lekceważyły zasady bezpieczeństwa?
Piotr Buchwald: Na tych kopalniach, które są tak potwornie zagrożone – mówimy o tych silnie metanowych, do których należy „Halemba” – to z własnego doświadczenia powiem, że nie chce mi się w to wierzyć.
Konrad Piasecki: A czy w ogóle trzeba było tam wysyłać ludzi? Czy warto było dla wydobycia sprzętu narażać zdrowie i ludzi? To, że było ono zagrożone, to było wiadomo.
Piotr Buchwald: To są dwa aspekty. Teraz możemy powiedzieć, że na pewno nie warto. Ale takie roboty się prowadzi i to bardzo bezpiecznie. Coś tu nie dopisało do końca, coś nawaliło. Musimy znaleźć przyczynę tego wszystkiego.
Konrad Piasecki: Coś, ale pańskim zdaniem co było tym „czymś”?
Piotr Buchwald: Można powiedzieć w taki sposób: jeżeli mamy silne zagrożenie metanowe, jeżeli dodatkowo drugi czynnik dochodzi, jakim jest odpowiednia zawartość tlenu, pozostaje jeszcze trzeci element, czyli inicjał, żeby doprowadzić do wybuchu. Jaka była konsekwencja prowadzonych prac, że akurat doprowadzono w ten sposób, do tego trzeciego czynnika i nastąpił zapłon, a w następnej kolejności – wybuch metanu.
Konrad Piasecki: Pańskim zdaniem, tak z tych wstępnych informacji, którymi pan w tej chwili dysponuje, wynika, że podczas tego przedwczorajszego tragicznego w skutkach zejścia do kopalni wszystkie procedury, wszystkie zasady bezpieczeństwa zostały zachowane?
Piotr Buchwald: Na tym etapie musze powiedzieć, że tak. Ale jeszcze raz mówię, jest to dochodzenie na razie szczątkowe.
Konrad Piasecki: Ci ludzie, którzy tam zeszli byli doświadczonymi górnikami. A dlaczego to była w dużej mierze zewnętrzna firma? Dlaczego to nie byli górnicy, którzy byli pracownikami „Halemby”?
Piotr Buchwald: To jest sprawa przedsiębiorcy, mam na myśli tutaj Kompanii Węglowej. Brakuje tych specjalistów w tej chwili w naszym górnictwie. Przy aktualnie prowadzonych robotach górniczych w wielu przypadkach kopalnie pomagają sobie tymi firmami usługowymi.
Konrad Piasecki: Słyszałem takie opinie, że tam tak naprawdę należało prowadzić akcję typowo ratowniczą, że tam tacy zwykli górnicy, zwykli pracownicy nie powinni byli schodzić – tylko wykwalifikowani i doświadczeni ratownicy.
Piotr Buchwald: Akcja była w taki sposób prowadzona. Ona składała się z dwóch części. Otwarcie tego rejonu i przewietrzenie - i to wszystko było poprowadzone na typowych warunkach akcji ratowniczej, od początku do końca. Natomiast ten drugi etap – likwidacja poszczególnych obudów sekcji sprzętu również była prowadzona pod nadzorem służb ratowniczych i zastępów. Zresztą słyszeliśmy wyraźnie, że zastęp wykonał swoją pracę, każdy miał tutaj swoją działkę do wykonania i zastęp w pewnym momencie się wycofał, gdzie w dalszej kolejności to przykre zdarzenie nastąpiło.
Konrad Piasecki: Czy po tym, jak z korytarza na poziomie 1030 wyjdzie dziś, jutro ostatni ratownik nikt i nigdy już tam nie zejdzie?
Piotr Buchwald: No nie, nie możemy tak zakładać tej sytuacji z uwagi na to, że jak powiedziałem, ten rejon musi być w tej chwili zabezpieczony i doprowadzony do likwidacji.
Konrad Piasecki: Czy po tej tragedii WUG poważnie weźmie pod uwagę i rozważy zamknięcie tych najbardziej groźnych kopalń, między innymi „Halemby”, ale też kilku innych?
Piotr Buchwald: Nie byłbym skłonny w tej chwili mówić o takich przypadkach z uwagi na to, że – proszę sobie wyobrazić – kopalnia „Halemba” jest w grupie kopalń silnie metanowych, natomiast w polskim górnictwie są kopalnie z większym wydzielaniem się metanu. Natomiast tak, jak w tej chwili poziom techniki prowadzonych robót górniczych jest bardzo wysoki, muszę powiedzieć w tych zagrożeniach metanowych dajemy sobie doskonale radę, pod warunkiem, że jest to prowadzone zgodnie z przepisami i z rozsądkiem ludzkim.
Konrad Piasecki: Dziękuję panu bardzo.