Kiedy minęła doba od momentu rozpoczęcia poszukiwań i nie było żadnego śladu, to braliśmy pod uwagę i to, że ta cała historia może się zakończyć tragicznie - mówi w rozmowie z RMF komendant główny policji Marek Bieńkowski.
Konrad Piasecki: Pan się spodziewał, że ta zagadkowa, ponura historia będzie miała właśnie taki finał?
Marek Bieńkowski: To była jedna z hipotez, którą braliśmy pod uwagę. Jedna z wielu hipotez. Natomiast kiedy minęła doba od momentu, kiedy zaczęliśmy szukać policjantów i nie mieliśmy żadnego, najmniejszego nawet wątku, który moglibyśmy brać pod uwagę, to braliśmy jednak pod uwagę i to, że ta cała historia może się zakończyć tragicznie.
Konrad Piasecki: Czy coś może w tej chwili wskazywać na to, że to nie był nieszczęśliwy wypadek?
Marek Bieńkowski: Za wcześnie na takie wnioski. W oparciu o bardzo wstępne ustalenia, można przyjąć taką wersję zdarzeń, że polonez mógł wpaść w poślizg i jak mówią kierowcy „złapać pobocze”. To spowodowało, że kierowca stracił panowanie nad pojazdem i ten pojazd wpadł do rozlewiska.
Konrad Piasecki: Panie komendancie, pan już wie czy w środku są, czy też nie ma zwłok tych policjantów, ale pan nie chce na razie tego powiedzieć.
Marek Bieńkowski: To nie tak. Na bieżąco słuchałem co nam mówił płetwonurek, który był pod wodą. Tam, widoczność jest zerowa. Wydaliśmy mu dyspozycję, żeby zerwał numery rejestracyjne samochodu i w oparciu o te numery, które odczytaliśmy już na powierzchni stwierdzamy, że to jest ten polonez, którego szukamy. Samochód leży na dachu i ponad wszelką wątpliwość wszystkie drzwi ma pozamykane.
Konrad Piasecki: Ale czy nie jest tak, że sprowadzając na miejsce rodziny tych zaginionych, pan tak naprawdę chce, żeby to do nich, jako do pierwszych osób dotarła ta informacja?
Marek Bieńkowski: Od pierwszych chwil, kiedy zorientowaliśmy się, że policjanci zaginęli, objęliśmy, na tyle, na ile można w tej sytuacji, troskliwą opieką rodziny. Kontakt z nimi mają nasi psychologowie. Oczywiście, że to są ludzie, którzy powinni pierwsi dowiedzieć się ode mnie, co się stało z ich bliskimi.
Konrad Piasecki: Ale pan jeszcze im nic nie powiedział?
Marek Bieńkowski: Rozmawiałem z ojcem policjantki i tak jak panu, szczerze, bez jakichkolwiek zakłamań opisałem sytuację, jaka jest na tę chwilę. W tej chwili z ojcem funkcjonariuszki rozmawia nasza pani psycholog.
Konrad Piasecki: Panie komendancie, czy pan uważa, że ci, którzy powinni ponieść za całą tę historię odpowiedzialność już ją ponieśli?
Marek Bieńkowski: Kiedy tylko dowiedziałem się o całym zdarzeniu, poleciłem natychmiast sporządzić wstępną dokumentację i przesłać do prokuratora. Od dwóch dni dokumentacja ta leży w prokuraturze. Ale za chwilę się dowiem, czy ja tam mam swoich ludzi pod wodą. O tym w tej chwili nie myślę, myślę, żeby porządnie udokumentować cały przebieg tego zdarzenia. Zresztą robimy to w ścisłej współpracy z prokuratorami, którzy są tu na miejscu. A na wyciąganie wniosków przyjdzie czas.
Konrad Piasecki: Dziękuję bardzo.