"Uważam, że dobrze, że nowy sprzęt trafia do Wojska Polskiego, ale pamiętam, że to jest po 7 latach zaniechań i trzeba patrzeć całościowo na sprawę. Ktoś tego sprzętu nie kupował i zaczął go gorączkowo kupować po 24 lutego, po napaści Rosji na Ukrainę. Ten sprzęt cieszy. Szkoda, że nie było to efektem 7 lat polityki" – mówił w Rozmowie w południe w RMF FM Tomasz Siemoniak, wiceprzewodniczący PO. W Bałtyckim Terminalu Kontenerowym w Gdyni miał dziś miejsce uroczysty odbiór pierwszej partii południowokoreańskich czołgów K2 i armatohaubic K9.

"Akurat czołgi zawsze są potrzebne wojsku polskiemu, czy samoloty, czy armatohaubice, choć ta sprawa jest kontrowersyjna, bo to kosztem polskich Krabów. Cieszę się z tego, ale dziwię się nastrojowi świętowania, witania w porcie, bo powinni trochę spokojniej do takich rzeczy podchodzić. Mnie męczą ciągłe konferencje prasowe i taka propaganda, która przykrywa pewne niewygodne fakty" - mówił gość Mariusza Piekarskiego.

"Gdy nadrabia się stracony czas, to niekoniecznie się podejmuje zawsze najwłaściwsze decyzje. Często było tak, w tych ostatnich miesiącach, że najpierw ogłaszano coś, a dopiero potem przystępowano do negocjacji. Pakiet koreański jest o tyle dobry, że to jest jedyne państwo, od którego można kupić szybko. Ma dobry przemysł obronny. Ja bardzo doceniam Koreę Południową, natomiast mam wrażenie takie, że nikt nie wie, za ile się kupuje, dziennikarze próbują się dopytać, spekulują ile i za ile" - dodał.

Czy koreańskie wyrzutnie Chunmoo to dobry kierunek?

"Akurat jeśli chodzi o artylerię rakietową dalekiego zasięgu, uważam, że to powinien być absolutny priorytet. HIMARS-y, czy te wyrzutnie koreańskie, czy nasze własne programy, bo doświadczenia z Ukrainy są takie, że artyleria dalekiego zasięgu odgrywa decydującą rolę na polu walki. Więc wątpliwe w tej transakcji są armatohaubice, nie ich jakość, tylko to, że zamiast zwiększyć moce produkcyjne Kraba, który jest wizytówką polskiego przemysłu, kupujemy produkt porównywalny i tak naprawdę zmierzamy do zamknięcia produkcji Kraba" - mówił.

Nie za dużo rodzajów czołgów? "Tak, ale ja bym tego nie kwestionował. Oczywiście eksperci dyskutują, czy przyszłe wojny będą wojnami czołgów, natomiast ja rozumiem ten aspekt zastąpienia czołgów T-72. Powinniśmy dysponować znaczącymi siłami pancernymi" - podkreślał wiceprzewodniczący PO.

Siemoniak odniósł się także do słów ministra Błaszczaka, który mówił, że gdyby PO przez 8 lat, kiedy rządziła, zadbała o armię, a nie likwidowała jednostek wojskowych, to dziś nie trzeba byłoby nadrabiać zaległości i dozbrajać armii.

"Ja nie mam żadnych kompleksów. Mogę podać długą listę tego, co zostało kupione za moich czasów. Za czasów Macierewicza i Błaszczaka to jest tak naprawdę pierwszy sprzęt, gdzie jest umowa, decyzja i został kupiony. Jednostki były likwidowane dlatego, że zawieszono pobór. W całej Polsce te jednostki były likwidowane. Armia w 1990 r. miała ponad 400 tys. żołnierzy, w tej chwili, 100-130 tys. Więc niech minister Błaszczak mówi o ostatnich 7 latach".

Z jakim pytaniem by zadzwonił do Błaszczaka? "Ja bym powiedział tak: panie ministrze, rozmawiajmy, opozycja chce wspierać zakupy"- dodał.

"Nie powinniśmy uczestniczyć w proponowanej przez PiS komisji weryfikacyjnej"

"Uważam, że nie należy w tym uczestniczyć" - mówił w internetowej części Rozmowy w południe w RMF FM Tomasz Siemoniak, pytany o to, czy opozycja zgłosi swoich kandydatów do proponowanej przez PiS komisji weryfikacyjnej, która ma badać polską politykę energetyczną. "Gdyby to była komisja śledcza, nie miałbym wątpliwości, że trzeba w tym być. A tutaj przyznanie większości sejmowej prawa od pozbawienia kogoś praw publicznych albo dostępu do informacji niejawnych, jest absolutnym naruszeniem wszelkich zasad" - alarmował wiceprzewodniczący PO. 

Zastrzegł jednak, że w kwestii tego, czy Koalicja Obywatelska będzie uczestniczyć w pracach komisji "nie ma żadnej decyzji klubu". Siemoniak mówi, że opozycja nie zna treści projektu ustawy w tej sprawie. 

"PiS słynie z tego, że wnosi poprawki w ostatniej chwili" - stwierdził Siemoniak. "Nie ma wątpliwości, że chodzi o polowanie na Tuska i wykluczenie Donalda Tuska i innych polityków opozycji z możliwości kandydowania" - przewidywał były minister obrony. 

Siemoniak skomentował też pozbawienie Jacka Ozdoby wszelkich zadań w Ministerstwie Klimatu i Środowiska za krytykę premiera Morawieckiego. Ozdoba nie stracił jednak stanowiska. "Co to za szef, który nie ma wpływu na podwładnych?" - pytał retorycznie Siemoniak. "Jest to po prostu kompromitujące, że ktoś śmie powiedzieć opinii publicznej, że wiceminister nie będzie nic teraz robił, bo skrytykował premiera, tylko będziemy mu płacili. A premier jest za słaby, malowany i nie może takiego gościa odwołać. Niech ten premier raz coś sam zrobi, bo to jest po prostu żenujące" - zżymał się Siemoniak. 

"Będą wyciągane konsekwencje"

Wiceszef PO odpowiedział też na pytanie, co stanie się z trzema posłami PO, którzy nie wzięli udziału w głosowaniu nad Lex Czarnek 2.0, pozbawiając w ten sposób opozycję szans na wyrzucenie ustawy do kosza. "Nie ma usprawiedliwienia, będą wyciągane konsekwencje. Jak powiedział Donald Tusk, rymując: kto nie głosuje, nie kandyduje" - powiedział Siemoniak. 

Poseł KO mówił też o tym, w jakiej konfiguracji opozycja pójdzie do przyszłorocznych wyborów parlamentarnych. "Jeśli nie będzie jednej listy, spodziewam się trzech list opozycji - listy Koalicji Obywatelskiej, listy PSL-u z Ruchem Hołowni i listy Lewicy. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby dwa bloki były" - przewiduje Siemoniak.

Stwierdził też, że sprawę wyborczych układanek trzeba zamknąć jak najszybciej. "Nie da się tego przeciągać, bo od jakiegoś momentu to będzie problemem samym w sobie" - przestrzegał Siemoniak.

Opracowanie: